Częstym pytaniem dotyczącym bezlusterkowców jest kwestia żywotności baterii, czyli ile zdjęć można zrobić na jednym akumulatorze.
Prawdę powiedziawszy, nie mam zielonego pojęcia, nigdy tego nie sprawdzałem, nigdy tego nie liczyłem, a ilość wykonanych zdjęć zależy od tak dużej liczby czynników, że ciężko jest rzucić jakąkolwiek miarodajną wartością. Oczywiście mamy pewne zestawienia i testy o pięknej nazwie “cipa”, jednak jeśli zajrzymy w wytyczne dla takiego testu, okaże się, że nigdy w normalnych warunkach w ten sposób nie fotografujemy. Natomiast bez względu na to, ile zdjęć wykonamy na jednej baterii, warto mieć ze sobą baterie zapasowe. Ja na każdy wyjazd zabieram ze sobą zdecydowanie więcej baterii niż potrzebuję. Często zdarza się, że podczas wyjazdów fotograficznych na zmianę używam dwóch akumulatorów, a reszta spokojnie leży w plecaku. Są jednak sytuacje, kiedy robimy wyjątkowo dużo zdjęć, autofocus pracuje wyjątkowo mozolnie, po czym okazuje się, że nie mamy czasu na naładowanie naszego akumulatora, i od razu lecimy robić następne zdjęcia. Potem wpadamy na pomysł, że będziemy fotografować w nocy, i płynnie przechodzimy do fotografowania wschodu słońca. Może się też okazać, że z wielu prozaicznych przyczyn przez kilka dni nie mamy dostępu do prądu i nie mamy jak naładować akumulatorów. W takich sytuacjach okaże się, że nadmiar baterii ma sens. I tu pojawia się pytanie, czy kupować oryginalne baterie czy pójść w stronę zamienników. Odpowiedź znów nie jest prosta, ponieważ zamienniki zamiennikom nierówne. Jeśli decydujecie się na zakup baterii innych niż oryginalne baterie sprzedawane przez producenta, raczej należy unikać najtańszych na rynku rozwiązań prosto z Chińskiej Republiki Ludowej. I żebym nie został źle zrozumiany, po pierwsze, wiem, że 90% sprzętu elektronicznego, z którego korzystamy, pochodzi z Chin. Po drugie, nie uważam, że produkty z tego kraju to synonim badziewia i wszystkie, jak jeden mąż, do niczego się nie nadają. Jednak przekrój przez dostępne na rynku produkty jest olbrzymi, i możemy kupić zarówno bardzo dobrej jakości sprzęt, jak i sprzęt lichy, którego parametry opisane przez producenta nijak nie mają się do rzeczywistości.
U siebie, odkąd mam cyfrowy aparat fotograficzny, korzystam z oryginalnych baterii oraz testowałem różne zamienniki różnych firm, z których do części z całą pewnością ponownie nie wrócę, a część zyskała moje zaufanie i uważam, że warta jest swoich pieniędzy.
Z całą pewnością, decydując się na zakup akumulatora będącego zamiennikiem, dziś wybrałbym tylko taki, który ma wbudowany port USB-C, pozwalający na ładowanie bezpośrednio kablem wpiętym w baterię. Mała drobna rzecz, będąca świetnym udogodnieniem – baterię możemy ładować w ładowarce, bezpośrednio z aparatu, lub kablem USB, którego drugi koniec wpięty jest w Power Bank albo do ładowarki USB.
To rozwiązanie, które doskonale sprawdza się w terenie, bo praca aparatem podpiętym kablem do powerbanka nie należy do komfortowych. Natomiast bateria znajdująca się w torbie może być podpięta króciutkim kablem USB do powerbanka, i podczas gdy my fotografujemy, drugie ogniwo ładuje nam się spokojnie w torbie. Cały czas się dziwię, że takie rozwiązanie nie zostało wprowadzone do baterii oferowanych przez producenta.
W torbie oprócz oryginalnych akumulatorów BLX-1 do aparatu OM-1 mam baterie dwóch różnych producentów: Newell i Mathorn. Poniżej zestawienie cen tych trzech producentów. Jako “najtaniej” podałem najbliższe ceny na Ceneo w styczniu tego roku.
OM-SYSTEM BLX-1 2280 mAh – ok. 400 PLN, najtaniej 380,00 PLN
Newell BLX-1 2400 mAh USB-C – ok. 200 PLN, najtaniej 179,90 PLN
Mathorn MB-242 Ultimate 2400 mAh USB-C – ok. 200 PLN, najtaniej 192,00 PLN
Z każdym z akumulatorów bezproblemowo współpracuje aparat, każdy z nich daje się ładować przez aparat, przez ładowarkę, i każdy z zamienników ma wejście USB-C pozwalające ładować bezpośrednio kablem.
Według opisu OM-SYSTEM oryginalna bateria BLX-1 ma pojemność 2280 mAh. Z kolei Newell i Mathorn mają 2400 mAh, więc “ciutek” więcej, bo o 120 mAh. Moim zdaniem te 5% nie ma większego znaczenia. Znaczenie natomiast może mieć cena i przede wszystkim możliwość ładowania kablem. Oznacza to, że można je naładować nie tylko za pomocą dedykowanej ładowarki, ale także za pomocą powerbanku, laptopa, gniazda w samochodzie lub innego urządzenia z portem USB. W dawnych czasach, jadąc samochodem, korzystałem z przetwornicy na 230 V, do której podpinałem przedłużacz i ładowarki. Odkąd aparat pozwala na ładowanie z gniazda USB, mogę baterie w aparacie ładować bezpośrednio z gniazda zapalniczki. Jednak wadą takiego rozwiązania jest oczywiście to, że ładowany aparat jest “na uwięzi”, i jeśli chcę wysiąść z samochodu albo zejść ze skutera śnieżnego, aby fotografować, to muszę go odpinać, a po powrocie znów przypinać do ładowania. Problem ten całkowicie znika, gdy bateria jest wyposażona w port USB, bo do gniazda zapalniczki mogę podpiąć i jednocześnie ładować kilka akumulatorów, i w żaden sposób nie przeszkadza to w fotografowaniu.
Baterii używam intensywnie od kilku miesięcy. Staram się używać ich w miarę równomiernie – czyli rotuję je w aparacie podczas różnych wyjazdów, tak aby każda pracowała mniej więcej tyle samo. Na tę chwilę nie zauważam żadnych różnic między akumulatorami różnych producentów. Oczywiście znaczenie może mieć ilość cykli ładowań czy takie rzeczy jak spadek pojemności – ale patrząc na kilka moich starych akumulatorów Newell do poprzednich aparatów – nawet po kilku latach użytkowania nie ma dramatu i ogniwa dobrze działają. Prawdę powiedziawszy na przestrzeni ostatnich kilku lat, po długim i intensywnym użytkowaniu “padł mi” tylko jeden akumulator i był to oryginalny akumulator BLH-1, który po wielu latach niestety lekko napuchł i z oporem wchodził do aparatu.
To, co widać z kolei na pierwszy rzut oka porównując zamienniki do oryginału, to fakt, że “zamienniki” są mniej więcej tańsze o połowę. Można oczywiście spróbować przeprowadzić dokładne pomiary – sprawdzić o ile spadła pojemność po roku czy dwóch latach użytkowania, aby wyłapać różnice między poszczególnymi producentami, ale prawdę powiedziawszy – moje zdanie jest takie, że lepiej jest sobie za te same pieniądze kupić dwa akumulatory, bo jeśli nawet są gorsze – to nie ma szans, aby były dwa razy gorsze 🙂