Zbędny gadżet czy sensowne narzędzie ?
Od pewnego czasu aparaty fotograficzne zaczynają być wyposażane w moduł Wi-Fi. Z jednej strony producenci starają się zaproponować nam aparaty z coraz to większa ilością gadżetów, często nikomu do niczego niepotrzebnych tylko po to aby wyróżnić się od konkurencji. Do niedawna byłem przekonany, że Wi-Fi właśnie jest jednym z takich nikomu do niczego nie potrzebnych rozwiązań. W końcu jeśli chcemy coś sfotografować i od razu wrzucić to zdjęcie na Instagram – możemy skorzystać z telefonu. Nie koniecznie aparat fotograficzny powinien nam umożliwiać taką czynność. Okazuje się że czasy bardzo szybko się zmieniają…
Chcąc nie chcąc gdy zacząłem fotografować Olympusem EM-1 stałem się posiadaczem aparatu z Wi-Fi. Wówczas właśnie okazało się, że moje dotychczasowe wyobrażenia na temat tej funkcji były mocno odbiegające od rzeczywistości. Wyposażenie aparatu w bezprzewodową łączność zdecydowanie wykracza poza umożliwienie użytkownikom wrzucania „selfie” na portale społecznościowe. Założeniem umieszczenia modułu Wi-Fi w aparacie jest współpraca naszego sprzętu z tabletem lub smartphonem. Jak to działa ? Pobieramy aplikację Olympus Image Share łączymy się z aparatem fotograficznym i mamy do wyboru różne opcje z których każda po głębszym zastanowieniu okazuje się być przydatna.
Jak się łączymy – w sposób banalnie prosty. Uruchamiamy Wi-Fi w aparacie i na tylnej ściance na wyświetlaczu pojawi nam się kod QR. Po zeskanowaniu tego kodu ( czyli wycelowaniu w jego stronę obiekywu aparatu naszego urządzenia mobvilnego ) nastepuje sparowanie urządzeń i połączenie programu z danym aparatem.
Do czego tak naprawdę potrzebowałem takich rozwiązań ?Powodów było kilka. Pierwszy to fotografowanie zwierzaków. Często podczas podróży trafiamy w miejsce gdzie żyją charakterystyczne dla danego kraju zwierzęta. Boją się nas gdy czują naszą obecność przy dziupli lub norze. Lub my boimy się ich, gdyż uchodzą za niebezpieczne albo nieobliczalne. Jeśli pozostawimy tam tylko sam aparat – zwierzak będzie zachowywał się naturalnie i nie będzie wystraszony naszą obecnością Nam również nie grozi wielkie niebezpieczeństwo. Gdy będziemy mieli możliwość zrobienia zdjęcia z oddali – mamy szanse na wykonanie dobrej jakości fotografii. Z bezprzewodowego wyzwalacza korzystałem na przykład fotografując świstaki w Dolomitach. Gdy znajdowałem się w sąsiedztwie ich norek nie miały ochoty z nich wychodzić.
Kolejnym miejscem gdzie możemy z powodzeniem wykorzystać wyzwalacze są kraje gdzie podczas fotografowania chcemy wtopić się w tłum. Jeśli będziemy rzucać się w oczy jako osoby fotografujące albo ludzie zaczną zachowywać się nienaturalnie, Możemy też mieć problemy z prawem, bo na przykład jakiś funkcjonariusz uzna, że skoro kierujemy obiektyw w stronę mostu, dworca albo innego strategicznego budynku to na pewno jesteśmy szpiegami.
Oczywiście przestrzeganie lokalnych przepisów jest ważne i nie namawiam do ich łamania, jednak każdy z nas wielokrotnie ma potrzebę fotografowania z ukrycia. Jednym z takich miejsc są kraje w których ludzie chętnie się fotografują ale zawsze gdy widzą wycelowany w ich stronę obiektyw nieruchomieją w nienaturalnej pozie i czekają aż skończymy im robić zdjęcia. Jeśli nie będziemy przykładać aparatu do oka, i będzie on nam spokojnie wisiał na szyji a my trzymając ręce w kieszeni naciśniemy spust migawki – będziemy w stanie wykonać fotografie na których ludzie wyglądają dużo naturalniej.
Jedną z cech modułu Wi-Fi jest możliwość sterowania naszym aparatem z poziomu urządzenia mobilnego. Możemy nie tylko sprawdzać na ekranie telefonu – co „widzi” nasz aparat, jesteśmy w stanie zmieniać wszystkie ustawienia oraz wyzwalać migawkę. To wszystko sprawia, że zamiast kupować drogie urządzenia z przekazem obrazu na odległość mamy możliwość wykorzystania telefonu, który już chyba każdy przy sobie nosi i przywiezienia z wyjazdu unikalnych kadrów. Co ciekawe w najnowszych aparatach istnieje również możliwość zmiany ogniskowej ( zooma) z poziomu telefonu. To kolejne gigantyczne ułatwieniePoniższy film prezentuje jak działa taki obiektyw. Z jednej strony obiektyw EZ ma tę wadę że zużywa prą i zdecydowanie bardziej wolę normalny mechaniczny sposób zmiany ogniskowej, Jednak możliwość zmiany ogniskowej z odległości kilkudziesięciu metrów jest baaardzo duzym ułatwieniem
Kolejna funkcja oferowana przez aparat z Wi-Fi to możliwość zaimportowania zdjęć na nasz smartphone lub tablet. Jesteśmy w stanie w ten sposób zabezpieczyć nasze najlepsze zdjęcia podczas podróży wykonując od razu kopię zapasową. Możemy również wstępnie obrobić zdjęcie korzystając z aplikacji typu Olympus Share czy Snapseed. Nie jest to rozwiązanie idealne – ale na pewno lepsze niż wysyłanie surowego zdjęcia wprost z aparatu. Przyznam szczerze, że na dłuższą metę podpinanie aparatu kablem do komputera lub szukanie pojedynczego pliku na karcie pamięci tylko po to aby zgrać jedną fotografię jest męczące. Zwłaszcza jeśli najpierw musimy znaleźć kafejkę internetową. Dzięki bezprzewodowemu połączeniu jesteśmy w stanie zgrać tylko to jedno zdjęcie, które nas interesuje oszczędzając dużo czasu.
Kolejna funkcja znacząco pomagająca w fotografii podróżniczej to geotagowanie. Pod tym obcojęzycznym pojęciem kryje się „zaszycie” w zdjęciu informacji o współrzędnych geograficznych w których fotografia została wykonana. Z jednej strony pozwala nam to odnaleźć odpowiednie zdjęcie spośród tysiąca innych zdjęć. Możemy bez trudu znaleźć fotografie wykonane w danym miejscu na przestrzeni wielu lat. Często zdarza się, że chcemy znaleźć fotografię z danego miejsca, które często odwiedzamy ale nie możemy sobie przypomnieć w którym roku wykonaliśmy tę fotografię. Zamiast przeszukiwać wszystkie foldery, możemy wyświetlić tylko zdjęcia z tego miejsca. Kolejna przydatna możliwość to zapisanie sobie na przyszłość informacji gdzie dokładnie zrobiliśmy dane zdjęcie tak aby za kilka lat je znaleźć. Rzecz czasem niezastąpiona zwłaszcza gdy włóczymy się w danym kraju długo, znajdujemy ciekawe fotograficznie miejsce a po kilku latach wracamy do tego samego kraju i chcielibyśmy odnaleźć to fotogeniczne miejsce. Jeśli nie mamy aparatu wyposażonego w GPS, możemy wykorzystać współrzędne geograficzne odczytane przez nasze urządzenie mobilne i bezpośrednio przesłać je do aparatu. To rozwiązanie ma tę przewagę, ze nie geotagujemy zdjęć kosztem baterii z aparatu.