Myśl jak obejść ograniczenia.

Już parę lat minęło od momentu gdy  spędziłem kilkanaście dni fotografując pelikany kędzierzawe i zbierając materiał do artykułu w National Geographic

a później prowadząc fotowyprawę i odwiedzając to miejsce z uczestnikami fotograficznego wyjazdu.  Są to niesamowite ptaki zarówno jeśli chodzi o ich wygląd jak i o zachowanie. Dostojne, piękne i wielkie -rozpiętość ich skrzydeł dochodzi prawie do trzech metrów i pod tym względem należą do ścisłej światowej czołówki. Liczebność tego gatunku niestety ciągle maleje. Przez IUCN oznaczone są jako gatunek zagrożony. W skórnym worku pod dziobem może się zmieścić do 14 litrów wody z rybami. To co w nich urzeka to na pewno „postrzelony wygląd” są po prostu poczochrane – nazwa kędzierzawy zobowiązuje.


Długo zastanawiałem się w jaki sposób pokazać te ptaki na fotografiach. Zawsze staram się wykonać zdjęcia pokazujące zwierzęta troszkę inaczej niż w podręcznikach. Zdjęć pelikanów w locie czy odpoczywających na wodzie jest mnóstwo. Z jednej strony oczywiście takie zdjęcia też powinny znaleźć się w portfolio każdego fotografa, który miał z nimi styczność, więc ptaki siedzące na wodzie, w locie, czy nawet zwykłe portrety to coś od czego zacząłem fotografowanie. Starałem się jednak również wykonać fotografie odbiegające trochę od standardów fotografii ptasiej. Zdjęcia wykonywałem z powierzchni wody, wykorzystując  obudowę podwodną. W obudowie miałem zamknięty aparat OM-D EM1 z obiektywem mZD 8mm f/1.8 oraz dwóch systemowych lamp UFL-3. Aparat wyzwalałem zdalnie za pomocą smartfona z aplikacją Olympus Image Share. Jako, że WiFi jest dość silnie tłumione przez wodę i fale radiowe o tej częstotliwości nie są w stanie “przebić” się na powierzchnię do obudowy przykleiłem kabel koncentryczny, którego drugi koniec znajdował się na powierzchni. W ten sposób sygnał był wyprowadzony na powierzchnię i już spokojnie mogłem korzystać z bezprzewodowej obsługi aparatu.

pelikany kędzierzawe ©Marcin Dobas / National Geographic Image Collection
pelikany kędzierzawe ©Marcin Dobas / National Geographic Image Collection

Podczas wyjazdu korzystałem z długich czasów ekspozycji a nawet lampy błyskowej.  

Bardzo lubię, gdy zdjęcia mają graficzny i artystyczny charakter. W końcu ile można fotografować pelikana pływającego po wodzie? Jakkolwiek nie był by piękny w pewnym momencie okaże się, że każde następne zdjęcie jest łudząco podobne do poprzedniego. Gdy miałem już wystarczająco “obfotografowany” temat skoncentrowałem się na pojedynczych kadrach będących uzupełnieniem całej historii. Jadąc do Grecji po raz kolejny miałem już w głowie kilka pomysłów na nowe ujęcia.

Gdy wypłynęliśmy rano z grupą uczestników fotowyprawy. Pogoda była wyjątkowo podła. Padał deszcz a mgła ograniczała widoczność do kilkudziesięciu metrów. Z jednej strony to najgorsze co może być dla fotografa. Jedziemy w odległe miejsce z nadzieją na wykonanie ciekawych zdjęć przy ładnym, plastycznym oświetleniu a okazuje się że nic nie widać, ciekawego światła nie ma, o złotej godzinie można zapomnieć a niebo zasnute jest wielką szarą chmurą, która niczym gigantyczny softbox rozprasza światło. Rozprasza ale i zabiera. Wcześnie rano większość osób na łodzi  ustawiła czułość w swych aparatach na ISO wyższe niż 6400. U niektórych uczestników były to nawet czułości powyżej ISO 12800. Wiadomo – wyższa czułość przy słabych warunkach oświetleniowych pozwala na zastosowanie krótkich czasów, dzięki czemu można było zamrozić ruch pelikana w locie. Pamiętać musimy jednak o tym, że analogiczne zdjęcia wykonane na niższych czułościach przy lepszym oświetleniu przejdą naszą selekcję, podczas gdy te na ISO 12800 zostaną oznaczone jednak jako dużo gorsze. Pomyślałem wówczas, że po co mrozić ruch, skoro warunki są idealne aby go właśnie wyeksponować i pokazać. Po co śrubować czułość, skoro można zdjęcie wykonać na najniższej możliwej i wykorzystać małą ilość światła jako zaletę a nie wadę.

pelikan kędzierzawy ©Marcin Dobas / National Geographic Image Collection

Ustawiłem w swoim aparacie czułość ISO 200, po krótkich testach stwierdziłem, że czas optymalny do uzyskania ciekawego efektu to 1/30 sekundy. Po przymknięciu przysłony do f/8, ustawieniu stabilizacji obrazu wspomagającej panoramowanie. Jedna z opcji dostępnych w aparatach Olympus to wybór rodzaju stabilizacji. Do wyboru mamy IS1 IS2 oraz IS3. Pierwszy rodzaj to stabilizacja ruchów poziomych i pionowych – najczęściej wykorzystywana. IS2 koryguje tylko drgania aparatu góra dół i właśnie ta funkcja doskonale się sprawdza przy panoramowaniu gdy aparat przesuwamy poziomo. Z kolei IS3 stabilizuje ruchy matrycy lewo-prawo a więc sprawdzi się najlepiej gdy panoramujemy trzymając aparat ustawiony w pionie jak do portretów. Zastosowałem ogniskową dającą kąt widzenia odpowiadający obiektywowi 150mm dla małego obrazka korzystając z obiektywu mZD 40-150 PRO. Zacząłem śledzić ruch lecących ptaków wykonując seryjne zdjęcia.

Cała sztuka polegała na dopasowaniu prędkości ruchu aparatu do prędkości lotu pelikana. Cały czas starałem się aby oko było w jednym miejscu na matrycy tak aby można było pokazać je maksymalnie ostro. Tło – w zasadzie jednolitą miękką płaszczyznę wody i mgły mogłem rozmyć a długi czas pozwalał również na rozmycie ruchu skrzydeł. W pewnym momencie pomyślałem „Mam to”! Łeb pelikana powinien wyjść ostry skrzydła wyszły rozmazane a czarne lotki pierwszego rzędu ułożyły się tworząc woalkę na „twarzy pelikana” wydawać by się mogło, że ptak spoziera na mnie przez rozczapierzone „paluchy”.

Po raz kolejny zdjęcie wykonane w inny sposób, troszkę niekonwencjonalny, troszkę inaczej niż by się to nasuwało okazało się być strzałem w dziesiątkę. Osobiście to zdjęcie uwielbiam, oczywiście to rzecz gustu ale dla mnie ma ono charakter graficzny, artystyczny a przede wszystkim dawało dużo zabawy jeśli chodzi o pracę z aparatem.

Wieczorem z kolei fotografowaliśmy te ptaki z brzegu. Leżąc wygodnie na błotnistym wybrzeżu z obiektywami skierowanymi w stronę zwierząt sytuacja była podobna co o poranku. Słońce schowało się już za horyzontem, więc światła było mało i znów pierwsze co człowiek chciał intuicyjnie zrobić to podniesienie czułości matrycy aby skrócić czas ekspozycji i zapobiec rozmyciu. Tego wieczoru z kolei pomysł padł na wykorzystanie innej techniki czyli błysku lampy błyskowej. Korzystałem z lampy Quadralite Reporter a więc większej niż systemowa choć wciąż mobilnej o mocy błysku 180Ws i możliwości zastosowania modyfikatorów. założyłem małą oktę zamocowałem lampę na statywie i zacząłem fotografować.

Wykorzystanie lampy dało mi możliwość zapanowania nad jasnością tła czyli ilością światła zastanego rejestrowanego przez matrycę. Czasem otwarcia migawki mogłem więc “przyciemniać” lub “rozjaśniać” niebo i wodę. Przysłoną regulowałem ilość światła z lampy błyskowej jaka “wpadała” do aparatu. Oczywiście dodatkowo mogłem również zmieniać energię błysku oraz czułość. Korzystając z ustawień w aparacie byłem w stanie “odciąć” pelikana od tła. Szare w miarę jasne niebo pokazać jako błękitną czy granatową płaszczyznę zaś pelikana doświetlić tak aby mocno odróżniał się od drugiego planu.

pelikan kędzierzawy ©Marcin Dobas / National Geographic Image Collection

 

pelikan kędzierzawy ©Marcin Dobas / National Geographic Image Collection

Zastosowanie lampy błyskowej spowodowało jeszcze jeden efekt niemożliwy do uzyskania w takich warunkach a mianowicie kropelki wody na piórach ptaka zaczęły skrzyć się niczym brokat. W efekcie uzyskałem kolejne dość oryginalne zdjęcie – znów zamiast na wysokiej czułości to wykonane na jak najniższej przez co oczywiście zyskało ono na jakości. To doskonale pokazuje, że warto szukać nowych technik zamiast automatycznie zwiększać czułość w aparacie.

 

 

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

  1. Witam serdecznie Byłem i widziałem co robił Marcin podczas wyprawy na pelikany.
    Jestem tymi ptaszorami zachwycony.Zostały mi na pamiątkę przepiękne ujęcia pelikanów kędzierzawych .
    Ale zostało też w głowie w jaki profesjonalny sposób wyprawa była zorganizowana.
    Piękne miejsce do spania. Wspaniałe greckie jedzenie . I klimat wyprawy rozmowy o fotografii nauka i żarty
    pozdrawiam serdecznie MArcina I Bożenkę Zapraszam i polecam wyprawy z Marcinem

  2. Zawsze zastanawiałam się, jak wygląda proces robienia tak fantastycznych fotografii rodem z National Geografic. Nie widziałam wcześniej podobnego aparatu 🙂 Pewnie samo body jest specjalnie wzmocnione, aby nie przepuszczało wody do środka! Gratuluje wspaniałych fotografii!