I to chyba początek w miarę regularnej współpracy….
Bardzo miło się gada przed takim mikrofonem zwłaszcza, że o ciekawych rzeczach…
Tym razem było o Islandii i staraliśmy się nie zbaczać na tematy fotograficzne…
– Kto raz pojedzie na Islandię i poczuje klimat tego miejsca, będzie tam chciał wracać regularnie – przekonywał w Czwórce fotograf i podróżnik Marcin Dobas.
Gość “4 do 4“ w temacie Islandii orientuje się doskonale. Kilka dni temu wrócił z tej zjawiskowej wyspy, gdzie spędził pięć dni, a na sierpień planuje już kolejną eksapadę. – Teraz byłem m.in. w Landmannalaugar, czyli moim ukochanym rejonie tego malowiczego kraju. To jest absolutnie przepiękny fragment. Widzimy tam riolitowe góry w przeróżnych, baśniowych kolorach. Nie jest łatwo się tam dostać, konieczna jest podróż autem, ale warto pokonać wszelkie przeszkody, bo te wrażenia pozostaną w każdym do końca życia! – przekonywał Dobas.
Doskonały czas, żeby wybrać się na Islandię, to druga połowa sierpnia. Wówczas będziemy mieli okazję zobaczyć zorze polarne. Wynika to z wysunięcia kraju daleko na północ, chociaż wciąż przed kołem podbiegunowym. Inną istotną kwestią jest dobra pogoda. – Do września w zasadzie wiemy, czego się spodziewać i jest szansa na dużo słonecznych dni w bardzo przyjaznym dla człowieka, umiarkowanym klimacie. Jesień to już czas niepewny. Możemy trafić zarówno piękną aurę, jak i typową pluchę oraz wiatr, które nie każdemu pasują. Islandczycy mają jednak takie dość trafne powiedzenie – jeśli nie podoba ci się pogoda, to poczekaj pięć minut – powiedział gość, sygnalizując tym samym, iż warunki atmosferyczne w kraju, którego stolicją jest Reykjavík, są bardzo zmienne.
Dobas zakochał się w Islandii od pierwszej wizyty w tym kraju. Urzekł go tamtejszy klimat, roślinność, ale także fakt, że możemy tam zobaczyć i doświadczyć wielu fascynujących zjawisk, skumulowanych na stosunkowo niedużym terenie. – To jest najmłodszy, pod względem geologicznym, kraj w Europie. Leży na styku dwóch płyt kontynentalnych – euroazjatyckiej i północnoamerykańskiej i jest tam wiele wulkanów. Jeden z nich, Hvannadalshnúkur, to najwyższy szczyt kraju – zachwala rozmówca Krzysztofa Grzybowskiego i dodaje, że warto odwiedzić także islandzkie miasta. – Stolica, czyli Reykjavík, liczy sobie raptem 120 tys. mieszkańców. Inne duże ośrodki mają co najwyżej 30 tys. mieszkańców. Są niewielkie, więc można je przejść na piechotę, co tylko dodaje im uroku.
Mamy więc szanse spotkac się w Radiowej Czwórce ponownie…..