„ Podczas pandemii ludzie się nudzą. To powszechnie znana rzecz…”
Wiadomo, też, że z nudów różne rzeczy można robić a i czasu na wszelkiego rodzaju przemyślenia jest więcej. Dlatego postanowiłem postawić prowokujące pytanie:
FOTOGRAFIA TO SZTUKA CZY RZEMIOSŁO?
Impulsem do działania jest okrągła, 181 rocznica postawienia tego pytania po raz pierwszy. Albowiem zdaniem wielu padło ono już przy pierwszym zdjęciu, choć niektórzy twierdzą, że dopiero przy czwartym. Sprawa z pozoru prosta i oczywista jak wyższość świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy zaczyna się komplikować kiedy postawimy sobie dwa kolejne proste pytania:
- co to jest sztuka?
- co to jest rzemiosło?
Zacznijmy od sztuki.
Najprościej oczywiście skorzystać z mądrości minionych pokoleń i sięgnąć na półkę po obecną niemal w każdym domu encyklopedię Benedykta Chmielowskiego i lekko zmienić początek hasła na stronie 475 (wydanie z roku 1745);
Sztuka/rzemiosło* /niepotrzebne skreślić/ jaka/jakie jest każdy widzi … i moim zdaniem jest to odpowiedź najlepsza i równie dobra jak wiele pozostałych.
Władysław Tatarkiewicz tak definiował sztukę –
„sztuka jest odtwarzaniem rzeczy, bądź konstruowaniem form, bądź wyrażaniem przeżyć – jeśli wytwór tego odtwarzania, konstruowania, wyrażania jest zdolny zachwycać bądź wzruszać, bądź wstrząsać ”.
Podkreślam: wytwór zachwyca lub wzrusza lub wstrząsa. I już. Zatem aparaty w dłoń i tworzyć dzieła sztuki !
Zdjęcie pięknej dziewczyny zachwyca, matki przy łóżku chorego dziecka wzrusza a obrazek z wojny wstrząsa. Takie to proste?
Sztuka? Przecież wstrząsa i wzrusza.
Oczywiście sprawa jest bardziej skomplikowana niż był w stanie stwierdzić Tatarkiewicz. Sztuka ma wzruszać lub zachwycać lub wstrząsać. Ale KOGO?
Zdjęcie pochodzi z raportu Stroppa o likwidacji getta Warszawie i nie sądzę aby je tam umieścił bo go wzruszało. Moim zdaniem jest sprawa ważniejsza niż to czy jest to dzieło sztuki czy nie. Udało się rozwikłać trzy tajemnice tego zdjęcia. Po pierwsze chłopiec na zdjęciu to niemal z pewnością ośmioletni Antek Dąb Siemiątek. Dziewczynka po lewej to sześciolatka. Hania Lamet. Badacze poszli jej tropem. Kolejny ślad to jej karta w obozie w Majdanku. Z adnotacją „Dzieci zabrane do komory gazowej”.
Po drugie jeden z esesmanów w warszawskim getcie, znany ze swych zbrodni i okrucieństwa, miał przydomek Rzeźnik lub Frankenstein. Został rozpoznany i zidentyfikowany na podstawie tego właśnie zdjęcia. To ten co trzyma Antka na muszce. Nazywał się Josef Blösche. W kwietniu 1969 roku został skazany, m.in. za zamordowanie 2000 osób, na karę śmierci. Wyrok wykonano. Dzięki temu zdjęciu.
A to?
Jedna z ikon światowej fotografii. Symbol wojny w Wietnamie. Napalm girl. Zdjęcie zrobione 8 czerwca 1972. Nick Ut a właściwie Huynh Cong Ut sfotografował płonącą dziewczynkę po omyłkowym ataku napalmem południowo wietnamskich wojsk na wioskę Tramg Bang. Chwilę wcześniej zerwała z siebie płonące ubranie. Miała wówczas dziewięć lat i nazywała się Phan Thi Kim Phuc. Jej dwóch kuzynów wówczas zginęło. Zdjęcie tego nam nie mówi ale wiemy, że biegnąc krzyczała: „Nong qua! Nong qua!” / za gorąco!/. Kiedy się dobrze przyjrzymy widzimy strzępy pokrywające jej ciało. To nie ubranie. To jej skóra. Fotograf zareagował jak Człowiek. Zawiózł ją i inne dzieci do szpitala w Sajgonie. Dopiero później pojechał do redakcji. Mała przeszła 17 operacji i żyje, mimo, że miała poparzone 60% powierzchni ciała co dawało jej znikome szanse.
Mnie zdjęcie wzrusza i mną wstrząsa ale czy autor tworzył sztukę? Czy to „tylko” rzemiosło? Wrócę do tego tematu za chwilę ale przedtem drobna aluzja do zidiocenia dzisiejszych czasów.
Otóż zdjęcie zostało odrzucone przez Associated Press w pierwszej selekcji. Dlaczego? Przedstawiało nagą postać. Minęło niemal pół wieku i zdjęcie zostało zablokowane zarówno przez You Tube jak i Facebook. Dlaczego? Przedstawiało nagą postać. Przecież to znacznie gorsze niż palenie dzieci napalmem! Dzieci wolno palić żywcem byle by były ubrane. Na szczęście protesty spowodowały cofnięcie cenzury.
I jeszcze to :
Zdjęcie zrobione cztery dekady później. Nie, to nie są blizny po napalmie. To zdjęcie po kolejnym leczeniu, po laserowej terapii w USA. Terapii, która miała za zadanie zmniejszyć niewyobrażalny ból. Czterdziestoletni ból. Po tym leczeniu Thuc powiedziała – zawsze wiedziałam, że ból ustąpi dopiero w niebie. Teraz mam niebo na Ziemi.
Wzrusza?
Wstrząsa?
Sztuka?
Wracając do Nicka. Zdjęcie zapewniło mu i słusznie, sukces. Nagrodę Pulitzera i zwycięstwo w World Press Photo. Ale coś nas, a przynajmniej mnie, powstrzymuje od zaliczenia tego zdjecia do dzieł sztuki. Jego przypadkowość.
Może więc sztuka musi być tworzona świadomie?
Rzemiosło.
Cóż to takiego? Cytując Wikipedię – Rzemiosło – zawodowe wykonywanie działalności gospodarczej przez osobę fizyczną, posiadającą udokumentowane kwalifikacje… zawodowe.
Zatem zawodowy fotograf wysłany do Wietnamu to rzemieślnik. Koniec kropka. Postawione pytanie jest jednoznaczne. To czy to. Albo sztuka albo rzemiosło.
Nieco większe możliwości daje nam SJP PWN. Rzemiosło, rzemieślnik – «w odniesieniu do dziedzin sztuki: opanowanie techniki, warsztat twórczy» . Wniosek z tego jeden. Artysta to rzemieślnik. Jeśli tylko dobrze opanował swój warsztat twórczy. Prosta z pozoru sprawa znowu się komplikuje.
Cofnijmy się na chwilę w przeszłość. Jest rok 1495. Pałac księcia Mediolanu. Znudzony Sforza siedzi na tronie i dłubie w nosie. Przed nim klęczy nijaki Leonardo da Vinci. Książe wygłasza mniej więcej taki tekst:
-słuchajcie Vinci, dominikanie wciąż zawracają mi du… znaczy głowę, że grzyb im rośnie na jednej ze ścian refektarza i apetyt odbiera. Namaluj im tam coś o wymiarach 8.8 na 4.6 tych, no, metrów, których jeszcze nie wymyślono. Zapłacę ci za to…
Zapłacę. Czyli angażujemy rzemieślnika. Malarza, który ma coś namalować na ścianie. Takiego samego jak ten co malował mi pokój.
Zabawne, że to co obecnie oficjalnie nazywa się arcydziełem nigdy nie było tak traktowane. W roku 1652 w owym dziele sztuki wykuto dziurę aby służba miała bliżej do kuchni i zupa po drodze nie stygła. Dwieście lat później u stóp arcydzieła zrobiono stajnię.
Cóż więc takiego ta sztuka?
Artysta to Martyniuk, Pietrzak czy Pavarotti? A może każdy z nich? A może żaden? Jak napisałem powyżej rzemiosło to opanowanie techniki i warsztatu a cóż jak nie to świadczy o jakości śpiewu?Oczywiście zrobię kolejny krok. Zagmatwam sprawę bardziej. To co wczoraj było sztuką dzisiaj często powoduje uśmiech politowania lub wzruszenie ramion. Ładnie ujął to Bułat Okudżawa w jednym ze swoich utworów – Былое нельзя воротить – и печалиться не о чем: У каждой эпохи свои подрастают леса.
Bardziej wyraziste jest to w polskim tłumaczeniu Witolda Dąbrowskiego.
Co było – nie wróci i szaty rozdzierać by próżno.
Cóż każda epoka ma własny obyczaj i ład …
Dobra, po tym przydługim wstępie wróćmy, jak mawiał pewien minister, do ad remu.
Od początku istnienia fotografii dyskutowano, spierano się i debatowano nad tym czy fotografia to sztuka czy nauka czy może rzemiosło. Ówcześni fotografowie chętniej określali się mianem inżynierów, chemików czy wynalazców niż mianem artystów a ówcześni krytycy twierdząc, że zdjęcie powstaje w wyniku techniki i technologii a nie dzięki twórczej pracy odmawiali mu cech sztuki. Chętnie szermowano argumentem, że początkujący fotograf może zrobić dobre zdjęcie a początkujący malarz obrazu nie namaluje. W świetle tego co pisałem powyżej argument jest chybiony, bo to raczej świadczy o opanowaniu warsztatu przez malarza rzemieślnika.
Mimo, że wciąż nie wiemy czym jest sztuka i kto decyduje o tym co dziełem sztuki jest a co nie oprzyjmy się na parafrazie określenia księdza Chmielowskiego. Sztuka jaka jest każdy widzi i powiedzmy sobie szczerze kilka rzeczy.
- W sposób nie ulegający dyskusji w puli kulturalnego dorobku ludzkości jest pewna, bliżej nieznana ilość zdjęć będących niewątpliwymi dziełami sztuki. Jest to osobiste odczucie każdego z nas i brak jednoznacznej definicji mówiącej czym jest sztuka a także jakie warunki musi spełniać dzieło sztuki.
- W ostatnich latach lawinowo wzrosła ilość zdjęć. Wykonuje się ich miliony i w żaden sposób nie wpłynęło to na wzrost zdjęć, o których pisałem w punkcie 1.
- Nie wpłynęło też na ilość zdjęć w galeriach, na ilość wystaw a muzea nadal nie skupują zdjęć do swoich zbiorów.
- Więcej osób wiesza na swoich ścianach reprodukcje znanych obrazów, grafik czy plakatów niż zdjęć autorskich wykonanych przez konkretnego twórcę w ograniczonej ilości egzemplarzy.
- Jeśli już u kogoś pojawia się zdjęcie na ścianie to jest to na ogół wizerunek kogoś bliskiego lub miejsca, z którym łączą się jakieś wspomnienia. Zazwyczaj o niewielkiej wartości artystycznej czy mankamentach warsztatowych.
Podejrzewam, że przyczyną jest brak takich potrzeb u przeciętnego odbiorcy. Pamiętajmy, że wobec obrazu czy rzeźby fotografia jest porażająco młoda, więc pewne nawyki, zwyczaje czy moda po prostu jeszcze się nie wykształciły. Czy powstaną? Nie wiem.
W Polsce jest bardziej dziwnie, ale cóż. Myśmy nawet widelec wynaleźli i uczyli nim jeść Francuzów. Od 1947 roku istnieje Polski Związek Artystów Fotografików. Jesteśmy jedynym krajem na świecie, w którym istnieją dwa pojęcia – fotograf i fotografik. Ten pierwszy to rzemieślnik. Drugi rzecz jasna Artysta. Wymyślił to Jan Bułhak i tak zostało.
Nie roszczę sobie prawa do posiadania całości wiedzy w tej sprawie ale fotografia znalazła też swoje miejsce na uczelniach artystycznych. Kiedy Ferdynard Ruszczyc został dziekanem Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie utworzył tam Zakład Fotografii Artystycznej i zrobił kierownikiem swojego kolegę. Bułhaka właśnie.
Obecnie chyba żadna uczelnia artystyczna w Polsce nie kształci artystów fotografików.
Zakończę przewrotnie. Nawet nieletnie pachole wie, że jedną z istotnych i wyróżniających cech dzieła sztuki jest jego wymierna i wysoka wartość w określonej walucie. Czyli cena.
To jak to jest w fotografii?
Zaczniemy od góry.
Voila:
Najdroższe zdjęcie Świata. Autor: Peter Lik. Tytuł: Phantom, Cena: 6,5 miliona dolarów.
I tu ciekawostka. Ten sam anonimowy nabywca kupił jeszcze dwa inne obrazy tegoż autora. “Illusion” za 2,4 mln i “Eternal Moods” za 1,1 mln dolarów .
Niestety za całą transakcją ciągnie się dość silny smrodek. Redakcja The New York Times przeprowadziła nawet własne śledztwo i przypuszcza się, że to trik marketingowy a zdjęcie kupił sam Lik. Szacuje się, że na sprzedaży reprodukcji masowo drukowanych własnych zdjęć zarobił już ponad 440 milionów dolarów.
Nie ulega wątpliwości, że obecny właściciel za kwotę za jaką kupił zdjęcia nie odsprzeda a to mocno nie współgra z handlem rzeczywistymi dziełami sztuki, które niewątpliwie są lokatą kapitału.
Zniesmaczonym czytelnikom proponuję zatem zobaczyć dotychczasowego lidera. To zdjęcie kosztowało zaledwie 4 338 500 dolarów. Autor: Andreas Gursky.
Nie mnie oceniać wartości artystyczne tego dzieła, ja bym go na swej ścianie nie powiesił. The Guardian napisał, że „zdjęcie przedstawia obraz szlamu szarego Renu pod szarym niebem” lub określa je mianem „opuszczonego, bezpłciowego krajobrazu”. Przez 12 lat nikt tego zdjęcia nie zauważał i nagle stało się najdroższym /wówczas/ zdjęciem Świata. Dlaczego?
Warto też dodać, że Gursky przez wiele miesięcy usuwał ze zdjęcia wszelkie „zbędne” elementy. Trzeba więc postawić pytanie czy to jeszcze fotografia czy już grafika komputerowa. Ma do tego prawo każdy, kto do swojego zdjęcia wysłanego na konkurs musi dołączyć negatyw lub plik RAW.
Tym, którzy dotrwali do tego miejsca serdecznie dziękuję i poradzę jedno. Jałowe dyskusje zostawmy innym a my –
Róbmy swoje!
Pewne jest to jedno, że
Róbmy swoje!
Bo jeżeli ciut się chce,
Drobiazgów parę się uchowa:
Kultura, sztuka, wolność słowa- Kochani,
Róbmy swoje! Róbmy swoje!
Może to coś da- kto wie?
„Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci”.