Olympus uszczelnienia

Aparat fotograficzny to narzędzie i jak każde narzędzie powinno być przystosowane do warunków w, których będzie używane. Podobnie jak samochód.

Jeśli jeździmy tylko po asfalcie nie oczekujemy od niego zbyt wiele, gdy mieszkamy w mieście i potrzebujemy codziennie dojechać do pracy wystarczy nam inne auto niż gdy mieszkamy w górach i jeździmy po nieutwardzanych drogach. Gdy od aparatu oczekujemy, że będzie pracował w trudnym terenie według mnie uszczelnienia to podstawowa sprawa.
Wielu producentów oferuje uszczelniane korpusy, uszczelniane obiektywy ale wszyscy wiemy, że uszczelnienia uszczelnieniom nie równe. Osobiście znam kilka historii gdzie uszczelniane aparaty uległy zamoczeniu a potem awarii. Nic w tym dziwnego. Aparat fotograficzny jest raczej przystosowany do pracy na powierzchni wody i jeśli chcemy go wkładać do wody do tego celu wymyślono obudowy podwodne. Aparaty, których używam są uszczelniane i przez wiele lat podchodziłem do tego ze sporym sceptycyzmem starając się chronić puszki przed wilgocią.

Zeszły rok był dla mnie przełomowy pod względem podejścia do uszczelnień w OM-D. Po prostu przestałem się przejmować sprzętem. Owszem zdarzały mi się jeszcze w czasach E Systemu  sytuacje w, których Zodiac, którym płynąłem został nakryty falą. a wraz z nim ja i aparat. Jednak zeszły rok przyniósł wiele nowych doświadczeń. Podczas fotowyprawy na Grenlandię dwójka z naszych ludzi wywróciła się na kajaku. Jeden miał Canona z rybim okiem drugi OM-D E-M1 II z obiektywem 12-40. Wpadli do wody po uszy całkowicie mocząc sprzęt. Canon odmówił posłuszeństwa. Zalanym Olympusem robię zdjęcia cały czas a minęło już pół roku. Fotografowałem nim jeszcze przez dwa tygodnie na Grenlandii, fotografowałem w Grecji, zabrałem go do Indii na najbardziej ciężki test jakiemu można chyba poddać aparat fotograficzny czyli święto Holi.

Z kolei na Kamczatce niedźwiedź wrzucił do wody moją fotopułapkę z E-M5 II do wody. Foto pułapka to skrzynka z wyciętym na obiektyw otworem. Nie muszę dodawać, że do jej wnętrza nalała się woda a aparat był cały mokry. Stwierdziłem, że skoro uszczelnienia w Olympusach są tak dobre to zacznę do nich podchodzić bardziej poważnie i przestanę się tak martwić o sprzęt.

W tym miejscu wypada dodać, że owszem jestem ambasadorem Olympusa współpracuje z tą firmą już od wielu wielu lat i mam od nich pełne wsparcie. Nie znaczy to jednak, że jestem ślepym wyznawcą i zwolennikiem tego systemu. Znam jego słabe i mocne strony i staram się o tym rzetelnie mówić. Mówię oczywiście przez pryzmat swoich potrzeb i doświadczeń co też nie znaczy, że każdy będzie oczekiwał od sprzętu tego samego co ja. Lubię też swoje przemyślenia poprzeć jakimiś dowodami więc postanowiłem pokazać jak wyglądał sprzęt podczas pracy w Indiach.

Opowiem więc o kilku ostatnich dniach w, których w oko cyklonu pojechały ze mną trzy okrpusy. Dwa EM1 II oraz jedna sztuka EM1. Obiektywy z, których korzystałem w najgorszych warunkach to 12-40 f/2.8, 12-100 f/4.0 45 f/1.2 oraz 40-150 f/2.8. Do EM1 miałem jeszcze grip. Wszystko uszczelniane. Tym poligonem było święto Holi. Hinduistyczne święto Holi, święto  radości i wiosny, zwane też festiwalem kolorów. Święto rozpoczyna się przy ognisku Holika, gdzie ludzie zbierają się żeby śpiewać i tańczyć. Następnego dnia rano odbywa się karnawał kolorów, uczestnicy odgrywają pościg polegający na wzajemnym obrzucaniu się kolorowymi proszkami i wylewaniu na siebie kolorowych farb z wodą, podobnie jak podczas polskiego śmigusa-dyngusa. Ludzie odwiedzają przyjaciół, rodzinę i wrogów, żeby podzielić się radością oraz przysmakami tego święta. Festiwal jest uroczystym dniem, podczas którego ludzie wybaczają sobie błędy z przeszłości i zapominają innym wyrządzone krzywdy.

Wszechobecny drobny pył, mnóstwo kolorowej wody wylewanej wiadrami na wszystko co się rusza. Wymiana karty pamięci czy obiektywu nie wchodzi w grę. W każdym slocie miałem Sandisk Extreme PRO SDXC 128GB – 300MB/s UHS-II. Wymiana baterii jest ostatecznością choć tu aż tak bardzo się nie przejmowałem. Fotografowie na festiwalu zabezpieczają sprzęt korzystając z pokrowców od deszczu, foliowych worków, a nawet obudów podwodnych. Ja stwierdziłem, że skoro sprzęt już i tak był przeciurany w takich warunkach czy zamoczony w wodach Pacyfiku i Atlantyku nic równie ciężkiego mu nie grozi podczas Holi. Sprzętu więc nie zabezpieczałem. Zafoliowany był tylko obiektyw 12-100 ponieważ zmiana ogniskowej wiązała się z wysunięciem tubusa i przy podciśnieniu, które wytwarzało się podczas zmiany na szeroki kąt obiektyw mógłby zasysać proszek do wnętrza. 12-40 pracował bez folii i 40-150 też rzez jeden dzień zabezpieczyłem workiem foliowym ale później z tego rozwiązania zrezygnowałem.

 

Każdego dnia gdy wracałem do hotelu aparaty były upierdzielone proszkami, a w ciągu dnia wylądowały na nich dziesiątki litrów wody. Nie myślcie, że o sprzęt nie dbam. Każdego wieczora zarówno ja szedłem się szorować jak i dokładnie szorowałem swój sprzęt. potem go dokładnie suszyłem tak aby na następny dzień był czysty i gotowy do pracy. W terenie zużyłem ponad 60 płóciennych chusteczek do czyszczenia optyki bo o ile korpus mógł być brudny to soczewka obiektywu musiała być zawsze czysta. Pod koniec ostatniego dnia wyłapywałem z tłumu ludzi w czystych i suchych ubraniach pytając ich czy mogę skorzystać z ich T-shirta do wyczyszczenia soczewki ( nie miałem już nic suchego przy sobie więc musiałem prosić o pomoc)

Jak wyglądały aparaty podczas dnia fotograficznego ?
O tak:

Zdjęcia nie pokazują wody ale ten filmik może dać wyobrażenie co się działo na ulicy.

Jak czyściłem sprzęt? Najpierw pędzlem do malowania zmiatałem cały nadmiar pyłu. Dokładnie, miejsce przy miejscu tak aby pyłu na aparacie było jak najmniej. Potem szczoteczką do zębów i mydłem dokładnie czyściłem wszystkie guziki, cały korpus, obiektyw ( bez przedniej soczewki) dokładnie mydląc miejsce przy miejscu. Następnie pod niewielką strużką wody spłukiwałem mydliny i czyszczenie powtarzałem raz albo dwa. Po opłukaniu mydlin, suszyłem aparat ręcznikiem i chusteczkami. Przydałaby się suszarka ale tej ze sobą nie miałem. Potem otwierałem klapki od baterii kart pamięci zdejmowałem obiektyw i pozostawiałem sprzęt do wyschnięcia. E-M1 Mark II działał bez zarzutu. EM1 trochę dłużej dochodził do siebie po wieczornych ablucjach. Wszystkie białe elementy na aparacie mam obecnie pięknie zafarbowane na różowo, zielono, żółto co zdecydowanie dodaje aparatowi uroku. Uszczelnienia są zdecydowanie mocną stronę tego systemu i między innymi za to go uwielbiam.

Często w rozmowach pada pytanie jak to jest z uszczelnieniami w aparatach OM-D . Po ostatnim fotografowaniu w Holi uważam, że jest tak dobrze jak nigdzie a sprzęt został sprawdzony w naprawdę trudnych warunkach. Oczywiście odeślę wszystko do serwisu na usługę Clean & Check korzystając z rozszerzonej gwarancji. Uwielbiam komfort w, którym nie muszę martwić się o sprzęt w terenie. Drugim narzędziem, które miałem ze sobą był Galaxy S7 również szczelny i również się sprawdził. Nie traktuję go jako aparatu fotograficznego ale jest to takie wszędobylskie urządzenie, które mogę zostawić gdzieś aby zrobić film w zwolnionym tempie czy nakręcić Timelapsa.