Olympus OM-D E-M1X – Pierwsze wrażenia cz. 1
Odkąd pierwszy raz w moje ręce trafił bezlusterkowiec uważam że to najlepsza grupa
aparatów fotograficznych do mojej pracy. Wiadomo nie od dziś że aparat fotograficzny to narzędzie które jak każde inne powinno zostać dobrane odpowiednie do naszych potrzeb. Mówiąc o tym podaję Wielokrotnie przykład samochodu które doskonale pokazuje że nie ma najlepszego rozwiązania na świecie natomiast zawsze jest najlepsze rozwiązanie do tego czego potrzebujemy. W fotografii podróżniczej potrzebujemy przede wszystkim małych gabarytów tak aby można było ze sobą zabrać sprzęt wszędzie tam gdzie go potrzebujemy. Bezlusterkowce a zwłaszcza bezlusterkowce Olympusa oferują nie tylko małe rozmiary aparatu fotograficznego ale również ze względu na wielkość matrycy znacząco redukują rozmiar i wagę obiektywów. Tak przynajmniej było w przypadku wszystkich aparatów w systemie dostępnych na rynku przed 24 stycznia 2019 roku. Co się zmieniło tego dnia bo to wtedy premierę miał nowy aparat serio OMD. O ile obiektywy cały czas zachowują swoje dotychczasowe rozmiary to nowa puszka względem poprzednich korpusów jest monstrualna. Monstrualna Oczywiście jak na system micro 4/3.
Aparat jest większy niż dotychczasowe E-M1 Mark 2 z zamocowanym gripem. To pierwsza rzecz o której należy wspomnieć jeżeli mówimy o nowym aparacie. Mnie osobiście trochę to martwi i mam nadzieję że nie jest to kierunek który będzie dotyczył wszystkich nowych bezlusterkowców, ale Wygląda jakby historia zatoczyła koło. Lustrzanki które najpierw były w miarę małe Dlaczego puchnąć i rosnąć. Rosły rosły rosły aż w końcu pojawia się znów małe aparaty z rodziny bezlusterkowców. Niestety te nieustająco też rosną i rosną jeśli porównamy rozmiar EM-5 Mark 2 z rozmiarem E-M1 Mark 2 to aparat już jest większy. Jeśli do tego dorzucimy EM-1 x to kolejny aparat z systemu znowu jest znacząco większy niż poprzednik. Dlaczego o tym piszę? Nie dlatego żeby krytykować duży aparat bo są osoby którym to nie przeszkadza, jednak ci którzy wybierają system ze względu na małe rozmiary małą wagę i idealny system do fotografii podróżniczej Pewnie powinni czekać na następcę em5 Mark 2 bo em1 Mark 2 jest aparatem którego niejednokrotnie nie będziemy mieli jak zabrać w teren wrzucając go do kieszeni albo wrzucając go do plecaka wyładowanego szpejem.
Na szczęście oprócz koloru kształtu i rozmiaru aparaty fotograficzne mają również wiele innych cech do których możemy tutaj sobie porozmawiać. Myślę że wiele osób które trafiło na ten tekst zastanawia się co różni nowy aparat od jego poprzednika. Jakie nowe funkcje pojawiły się w nowym flagowcu i czy warto myśleć o jakieś przesiadce na nowy korpus? Zatem po kolei.
Korpus oprócz tego że jest większy ma zintegrowany grip to przybyło mnóstwo nowych przycisków z gigantyczną możliwością konfiguracji pod własne potrzeby. Postanowiłem skoncentrować się w opisie na cechach tego aparatu zaś w kolejnej odsłonie będę chciał pokazać możliwości tego sprzętu w mojej codziennej pracy czyli będę chciał pokazać jak AF działa podczas fotografowania dzikich i dość ruchliwych zwierząt
BUDOWA APARATU
Pierwsze co rzuca się w oczy to wygląd aparatu. Ma zintegrowany grip z batterypackiem jak 1Dx więc jest to duży aparat. Zdecydowanie największy w systemie. To pierwszy aparat z Micro 4/3 w którym producent nie kładł nacisku na małe gabaryty i wagę i to też chyba dobry moment na wprowadzenie takiego modelu na rynek. Przez wiele lat w systemie pojawiło się mnóstwo dobrych szkieł z obiektywami serii PRO na czele. Aparaty OM-D oferują masę rozwiązań będących ich wielką zaletą i nie spotykanych albo kulejących u konkurencji (Hires, Hires z ręki, Pro Capture, Livetime, Livecomp, fenomenalna stabilizacja) więc wprowadzenie na rynek nowego szybkiego i naładowanego świetnymi rozwiązaniami flagowca jest raczej przemyślaną i świadomą decyzją. Oczywiście może pojawić się pytanie po co kupować duży nie będący pełnoklatkowcem aparat ale musimy pamiętać że w parze z matrycą u4/3 idzie wiele cech, które są zdecydowaną zaletą takiego rozwiązania. Większa głębia ostrości, mniejsze obiektywy. Ktoś powie, że woli mniejszą głebię albo wyższe użyteczne ISO ale jak wiadomo aparat powinien być dobrany do potrzeb. To, że jeden fotograf chce robić zdjęcia portretowe tak aby płaszczyzna ostrości obejmowała tylko tęczówkę modela nie znaczy, że inny fotograf robiący zdjęcie dzikiego zwierzaka nie będzie chciał przy długiej ogniskowej przymykać obiektywu. Myślę, że każdy rozsądny fotograf sam w sposób przemyślany dobiera swoje narzędzie pracy i będzie w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie jaki aparat najlepiej spełni jego oczekiwania.
Na pewno we współpracy z dużymi szkłami balans i wygoda chwytu będzie poprawiona choć prawdę powiedziawszy w przypadku EM1 II jest nieżle i rzadko kiedy zakładam do niego grip.
Zatem wymiary i waga:
E-M1X 144x146x75 mm i bez baterii waży 849g zaś z dwiema bateriami i to już 997 gram. Czyli ładnie brzmi poniżej kilograma 😉 dla porównania
E-M1 II to 134 x 90 x 68.9 mm i waga 570g zaś mniejszy od niego:
E-M5 II to 124 x 85 x 45 mm przy wadze 469g
Rzuca się w oczy to co pisałem we wstępie. Nowa puszka waży prawie tyle co dwa korpusy EM-5 II a aparat jest większy od EM-1 II z gripem. Wszystko jednak jak zwykle kwestia porównania bo jeśli przyjmiemy, że nowy korpus ma być odpowiedzią na pełnoklatkowca ze zintegrowanym batterypackiem to nie dziwi że jest duży i ciężki i znowu wracamy do podstawowego pytania na które postaram się odpowiedzieć pod koniec tekstu czyli dla kogo jest ten aparat i kto takiego aparatu zapewne potrzebuje. Na pewno nie jest to aparat dla “zwykłego Kowalskiego” tylko dla osoby, dla której ma to być pełnoprawne niezawodne narzędzie do jeszcze większej orki niż poprzednik czyli E-M1 II
ERGONOMIA
Cała konstrukcja jest bardzo przemyślana do tego stopnia, że pod kątem ergonomii jest to jeden z lepszych aparatów jaki kiedykolwiek trzymałem w ręku. Posiada dwa joysticki, które doskonale “trafiają” pod kciuk bez względu na to czy trzymamy aparat w poziomie czy w pionie trzymając aparat za grip. Przyciski z których często korzystamy nie odrywając oka od wizjera i mamy je pod palcem wskazującym mają różną fakturę i z powodzeniem możemy je po dotyku rozróżnić. Układ przycisków w pionie i poziomie jest dokładnie taki sam. Nie ma więc dla nas znaczenia w jakiej pozycji trzymamy aparat spust, rolki i przyciski są rozmieszczone tak samo i bez trudu trafiamy na nie palcami.
Jak zwykle mała rzecz a w olbrzymi sposób wpływający na ergonomię pracy. Jak w wielu podobnych aparatach czy w przypadku dołączanych battery packów mamy możliwość zablokowania przycisków znajdujących się w gripie. Tu też producenci stanęli na wysokości zadania bo przełącznik nie ma tylko zero jedynkowej funkcji zablokuj / odblokuj ale posiada trzecie położenie zwane C-Lock, czyli Custom Lock. Daje to nam możliwość skonfigurowania blokady tak aby część przycisków była nieaktywna a część działała i co ciekawe funkcja C-Lock nie ogranicza się tylko do przycisków na gripie ale do zablokowania mamy 14 przycisków i dotykowy ekran. To też bardzo fajna przydatna i użyteczna funkcja z której często korzystam po wybraniu, które przyciski mają być nieaktywne. Doskonale mi się to sprawdziło podczas fotografowania w górach przy niskich temperaturach gdzie obsługiwałem aparat w rękawicach.
Jeśli już mowa o konfiguracji to podobnie jak w przypadku innych modeli OM-D Każdy z przycisków możemy skonfigurować wedle własnych potrzeb i mowa tu nie tylko o przyciskach funkcyjnych fn ale również i pozostałych guzikach o funkcjach domyślnie przypisanych przez producenta. Jeśli jesteśmy przyzwyczajeni do jakiś rozwiązań albo wolimy zupełnie inny sposób konfiguracji niż ten domyślny nic nie stoi na przeszkodzie, żeby guzikowi ISO przypisać inną funkcję a czułość zmieniać za pomocą przełącznika pod kciukiem i jednej z rolek.
Konfiguracja przycisków również jest na wysokim poziomie. Mamy możliwość przypisania funkcji do 18 guzików co więcej przyciskom zdublowanym na pionowym i poziomym uchwycie możemy też przypisać różne funkcje. Tak więc EAL/AFL dla aparatu trzymanego w pionie może mieć inną funkcję niż AEL/AFL gdy trzymamy go w poziomie, Zwróćcie też uwagę, że zamiast dwóch funkcyjnych przycisków z boku mocowania obiektywu pojawiły się 4 przyciski. I znów obrócenie aparatu powoduje, że dokładnie w tym samym miejscu znajdziemy nasze “zdublowane” guziki funkcyjne. Jeśli jednak, ktoś uważa, że nie ma potrzeby dublować tych przycisków to spokojnie znowu możemy sobie przypisać 4 różne funkcje do każdego z tych guziczków.
Aparat jest konfigurowany w tak olbrzymim stopniu, że na dzień dzisiejszy spokojnie mogę stwierdzić, że nie znajdziemy w Polsce dwóch identycznie skonfigurowanych korpusów. (Gdy piszę ten tekst pozostały jakieś trzy tygodnie do światowej premiery dlatego ze spokojem ducha i nie kłamiąc mogę pokusić się o taki tekst) A całkiem na poważnie możemy ustawić co chcemy jak chcemy i wywlec na wierzch oraz przypisać guzikom w zasadzie wszystko to co będziemy potrzebować. Nie ma znaczenia czy fotografujemy owady, ptaki, modelki, dzikie zwierzęta możliwości konfiguracji po prostu powalają.
Kółko PASM zostało wzbogacone o B zatem mamy pod ręką tryb B, Live Comp i Live Time co jest też bardzo odbrym posunięciem. W poprzednich modelach aby wybrać którąś z tych funkcji należało wybrać tryb Manualny i zmieniać czasy ekspozycji tak aby wreszcie trafić na B. Teraz bez problemu i szybko możemy ustawić, któryś z tych trybów.
Wizjer diablo jasny wielki odświeżany z dużą częstotliwością.Tu też dorzucę, że podczas fotografowania w sztucznym świetle gdzie możemy przy seryjnych zdjęciach mieć różnicę w jasności zdjęcia ( źródło światła zaświeca się i gaśnie z częstotliwością 50 Hz) mamy możliwość włączenia trybu fotografowania z redukcją migotania. To też drobiazg ale również wiele wnoszący do codziennej pracy dla osób forografujących w pomieszczeniach przy sztucznym oświetleniu. W teorii aparat wykrywa częstotliwość migotania światła i się dopasowuje uruchamiając migawkę przy najjaśniejszym oświetleniu. W praktyce wygląda na to, że to działa 🙂
MIGAWKA I GNIAZDA SD
W zasadzie wszystkie rozwiązania jakie znamy z modelu EM1 II zostają w tym aparacie i tylko zostały wzbogacone o inne funkcje. Nie mógłbym więc nie wspomnieć o cichej migawce czyli trybie migawki elektronicznej. Po włączeniu migawki elektronicznej zdjęcia wykonywane są bezgłośnie. I to “bezgłośnie” jest rzeczywiście bezgłośne bo spotkałem się już z wieloma aparatami, które również posiadają cichą migawkę tylko słychać ja w zasadzie tak samo głośno jak migawkę normalną. Osobiście z migawki elektronicznej korzystam dość często. Ma ona oczywiście swe wady ale jest cicha co przydaje się wszędzie tam gdzie nie chcemy być niezauważeni. Poczynając od fotografowania w czatowniach a kończąc na zdjęciach w świątyniach czy wykonywanych z ukrycia. Ten tryb daje możliwość uzyskania krótkich czasów ekspozycji (1/32000s) i doskonale działa z ciągłym śledzącym Autofocusem. Elektroniczna migawka daje nam równiez możliwość wykonywania szybkich zdjęć seryjnych ( 60fps) oraz możemy ją wykorzystać w trybie PRO Capture.
Żywotność migawki została oceniona na 400 000 klapnięć a więc znów wysoki i profesjonalny poziom. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że przy szybkich seryjnych zdjęciach czy timelapsach wykorzystujemy migawkę elektroniczną to spokojnie jesteśmy tym aparatem wykonać pod milion zdjęć bez co stanowi imponujący wynik. Skoro mówimy o krótkich czasach, szybkich seryjnych zdjęciach timelapsach czy funkcji PRO CAPTURE to znaczenie ma tu również prędkość zapisu plików czyli nie tylko karty z jakich korzystamy ale także gniazda jakie mamy w aparacie. W E-M1 II na dwa sloty pamięci jeden był slotem UHS-II
W E-M1x obydwa są slotami UHS-II
Aparat wykonany jest w dwa szybkie gniazda kart SD UHS-II możemy więc symultanicznie zapisywać szybkie zdjęcia seryjne na dwóch szybkich kartach lub gdy jedna karta nam się zapełni i aparat przełączy używany slot na drugą kartę nie martwimy się o to, że drugi slot nie wykorzystuje prędkości karty.
PRO CAPTURE
Skoro wspomniałem już o szybkich kartach SD to napomknę jeszcze o jednej z moich ulubionych funkcji zaraz obok hiresa czy hiresa z ręki.
Znamy wszyscy pojęcie decydujący moment i to określenie dość dobrze zakorzenione w fotografii. Okazuje się ze teraz zdecydowanie łatwiej jest ten moment upolować. „Photography is not like painting,” Cartier-Bresson powiedział udzielając wywiadu do Washington Post w 1957 roku. „There is a creative fraction of a second when you are taking a picture. Your eye must see a composition or an expression that life itself offers you, and you must know with intuition when to click the camera. That is the moment the photographer is creative,”
„Oop! The Moment! Once you miss it, it is gone forever.”
„When to click a camera” oraz „once you miss it it is gone forever” to dwa ponadczasowe stwierdzenia. Ponadczasowe, ponieważ, każdy zajmujący się fotografią, wie że moment naciśnięcia spustu to moment zamrożenia czasu. To moment, który jesteśmy w stanie uchwycić, zapisać na karcie / filmie i pokazać innym czy to w domowym zaciszu, czy w kolorowym magazynie czy na pokazie slajdów czy w portalu społecznościowym. Jeśli w odpowiednim momencie naciśniemy spust jeśli zamrozimy czas – mamy to czym chcemy się podzielić.
A jeśli się spóźnimy o ułamek sekundy? No cóż, przepadło. Nie ma, nie uchwyciliśmy, przegapiliśmy, straciliśmy kadr. Co więcej nigdy już tego nie powtórzymy. I tu włączamy właśnie Pro Capture
Decydujący moment czy raczej zgranie go z momentem naciśnięcia spustu to coś co od zawsze było pewnego rodzaju problemem w fotografii. Dlaczego? otóż dlatego, że na wszystko potrzeba czasu. Jeśli nasze oko coś widzi, mózg rejestruje i stwierdza ” muszę zrobić to zdjęcie” to czy tego chcemy czy nie, zanim impuls z mózgu dojdzie do palca, zanim wykadrujemy naszą fotografię i zanim naciśniemy spust migawki minie ułamek sekundy. Ułamek sekundy, który decyduje o tym, czy coś uchwyciliśmy czy nie…
Ale czy wszystko, co uważamy za ponadczasowe jest ponadczasowe? Okazuje się że sprzęt się zmienia i możliwości też.
Jaka jest zasada działania? Genialna w swej prostocie. Aparat zapisuje to co widzi w buforze zanim jeszcze naciśniemy spust migawki. Cały czas od momentu gdy wciśniemy spust do połowy aparat klatka po klatce z prędkością do 60 fps (prędkość zdjęć seryjnych możemy wybrać sami) rejestruje to co widzi ale nie zapisuje tego na żadnej karcie pamięci tylko trzyma obrazy w buforze co chwile nadpisując najstarsze zdjęcie nowszym. Gdy my naciśniemy spust migawki wszystkie zdjęcia z bufora są zrzucane na kartę.
Tak więc naciśnięcie spustu do połowy zaczyna zapis zdjęć w buforze w pełnej rozdzielczości RAW+JPG z prędkością do 60 klatek na sekundę ( to oczywiście zależy od czasu ekspozycji jaki ustawimy). Zdjęcia cały czas są w buforze i nie zapisują się na karcie aż do momentu gdy wciśniemy spust migawki. Wówczas aparat rejestruje moment naciśnięcia spustu migawki i jeszcze fragment po naciśnięciu spustu. Mamy więc zarejestrowany czas przed wciśnięciem spustu, moment wciśnięcia guzika i czas po naciśnięciu spustu
Pro capture ma możliwość ustawiania pewnych parametrów. Mamy możliwość w trybie
Pro Capture H i Pro Capture L pozwala ustawić 99 klatek z prędkościami 60fps, 30fps, 20fps i 15fps przy S-AF. Maksymalnie przed naciśnięciem spustu rejestrujemy 35 klatek
Za każdym razem migawka jest w trybie elektronicznym co na początku wydaje się dość dziwne, ponieważ wykonujemy zdjęcie bezgłośnie.
HIRES Z RĘKI
To rzecz, której chyba najbardziej brakowało mi w poprzednich modelach. Hires uważam za rewelacyjne rozwiązanie w momencie kiedy potrzebujemy większej rozdzielczości. Pierwszy raz w systemie Olympusa pojawiło się wraz z modelem E-M5 II i i działanie tej funkcji opisywałem na przykładzie Zdjęć Wielkiego Meczet Szejka Zajida.
Wadą tego rozwiązania od zawsze było to, że musieliśmy korzystać ze statywu E-M1x dodaje nam opcję wyboru Hiresa z ręki. Uzyskujemy wówczas zdjęcie w rozdzielczości 8160×6120 px czyli 50 Mpx zamiast 5184x3888px czyli zamiast leciutko ponad 20 mpx
Wszędzie tam, gdzie nie chcemy lub nie możemy wybrać się ze statywem a zależy nam na rozdzielczości większej niż 20Mpx mamy możliwość wykonania zdjęcia w wyższej rozdzielczości. Oczywiście należy pamiętać o tym, że wciąż rozwiązanie to posiada takie same wady jakie w przypadku zdjęc składanych z kilku ujęć. Jeśli jakiś obiekt w kadrze się porusza nie będziemy mogli uzyskać zdjęcia w wysokiej rozdzielczości choć tu też trochę się zmieniło i artefakty powstające na przykład przy poruszanych wiatrem gałęziach zostały bardzo zminimalizowane. Ten tryb ma więc zastosowanie w fotografii architektury, w większości przypadków gdy jest umiejętnie wykorzystany w fotografii krajobrazu czy w fotografii studyjnej – mowa tu o packshotach a nie o fotografii modelek czy modeli.
Warto pamiętać też o tym, że jeśli mamy kiepskie warunki i życie zmusza nas do wykonania zdjęć na wysokich czułościach warto wówczas pokusić się o wykonanie Hiresa ponieważ zdjęcie zmniejszone do normalnych rozmiarów będzie miało mniej widoczne wady takie jak szumy. Hires wykonany ze statywu w Rawie pozwala nam na uzyskanie zdjęcia o rozdzielczości 80 Mpx. To też rzecz po którą sięgam wówczas gdy mam klienta na wielkie zdjęcie. Zazwyczaj wystarcza mi 20 Mpx choć czasem nawet pokuszę się o panorame złożoną z Hiresów. Dodanie Hiresa z ręki jest strzałem w dziesiątkę.
Zatem matryca to 20 Mpx Hires z ręki 50 Mpx Hires standardowy 80 Mpx.
I teraz przykład. Może nie samo zdjęcie jest kluczowe ale kilka aspektów składających się na samo jego powstanie. Późny mroźny wieczór słabe warunki oświetleniowe. Skoro aparat ma dobrą stabilizację decyduję się na wybranie czasu możliwego do utrzymania z ręki. Niech to będzie 1/4 s to powoduje, że mogę skorzystać z czułości relatywnie niskiej czyli ISO 640. Chcę wykonać plik w dużej rozdzielczości bo mam taką potrzebę, Pokusiłem się wiec o wykonanie Hiresa z ręki gdzie jedno składowe zdjęcie trwało 1/4 s Temat wywołania, kolorystyki czy nawet kadru nie interesuje nas tu tyle co możliwości aparatu trzymanego w ręku i możliwości trybu Hires
1/4 sekundy z ręki. Fakt obiektyw o krótkiej ogniskowej ale nawet jak na takie szkło jest to wynik dobry kilkanaście zdjęć wykonanych na 1/4 sekundy i złożone w jakiś automagiczny sposób w całość i co by nie mówić wycinek 1:1 jakoś wygląda biorąc pod uwagę, że zdjęcie wykonane od niechcenia i po nocy 🙂
AUTOFOCUS
Tu kryje się wielki pazur tego sprzętu. Autofocus opisany jest jako AI Autofocus czyli Artificial Inteligence. Na czym polega sztuczna inteligencja autofocusa ? Aparat jest w stanie rozpoznawać fotografowane obiekty i przez to zdecydowanie łatwiej jest mu śledzić dany cel. Jeśli fotografujemy rajdy aparat rozpoznaje samochody i wie, gdzie ma ustawiać ostrość. Sama praca C-AF a zwłaszcza C-AF TR (Tracking w którym nasz obiekt obramowany jest kwadracikiem a aparat wie gdzie na naszej matrycy w danym momencie obiekt się znajduje) Prawdę powiedziawszy przy wielu dynamicznych scenach całkowicie możemy zapomnieć o ustawianiu ostrości i to działa. Z mojego doświadczenia wynika, że zdecydowanie najskuteczniejszy jest śledzący C-AF w momencie gdy ustawimy elektroniczną migawkę. Testowałem to na samochodach rajdowych ustawiając się w osi jezdni fotografując pędzące na mnie samochody rajdowe (choć nie tylko) 400 konny Subaru jadący w moim kierunku na długiej prostej cały czas był obramowany przez kwadracik. Ja wciskałem spust migawki do końca i wykonując 18 klatek na sekundę byłem w stanie wykonać całą sekwencję ostrych zdjęć aż do zapchania bufora lub aż do momentu gdy samochód mnie minął. Bufor oczywiście jest spory. W pamięci aparatu mieści się 47 RAWów i jeśli mamy szybką kartę pamięci to bufor jest na bieżąco opróżniany.
Na każdym przejeździe samochody zapierdzielały w moim kierunku dość żwawo 🙂 Obie serie wykonane obiektywem mZD300 PRO czyli ekwiwalent 600mm dla małego obrazka, W przypadku tej serii czułość ISO 1600-3200 czasy rzędu 1/500s. Morda cieszyła mi się jak głupiemu jak sprawdzałem skuteczność C-AF TR podczas takiego przejazdu. Generalnie największym bólem takiego autofocusa jest to, że robimy dużo zdjęć, potem trzeba je przebrać i gdzieś je trzeba trzymać. Nie ma jednak lepszego sposobu na fotografowanie dynamicznych scen niż właśnie seryjne zdjęcia. Jak widać przy brzydkiej pogodzie ponurej i małej ilości światła AF fajnie sobie radził z łapaniem samochodów. Jedyne problemy jakie się pojawiły to podczas nocnych przejazdów gdy samochód świecił dalekosiężnymi reflektorami w mój obiektyw. Wówczas AF dawał się oszukiwać.
1/500 f/4.5 ISO 640 300 mm Olympus 300 mm PRO)
Aparat wyposażony jest w 121 pól autofocusa z krzyżową detekcją fazy Możemy łaczyć pola w grupy albo korzystać z pól pojedynczych. Mamy więc do wyboru
– pojedyncze małe pole AF tam gdzie potrzebujemy precyzyjnie trafić w mały przedmiot,
– pojedyncze pole AF
– 5 pól czyli krzyżyk
– 9 pól czyli większy prostokąt 3×3
– 25 pól czyli jeszcze większy prostokat 5×5
– 121 pól czyli wszystkie ustawiamy jako aktywne.
Dodatkowo aparat daje nam możliwość ustawienia wymiaru aktywnych pól przez siebie w dowolny sposób. Jeśli więc fotografujemy mały poruszający się obiekt od lewej do prawej, możemy ustawić pole aktywnego AF jako prostokąt 11×1 czy 11×2 To też fajne rozwiązanie. W boju będę testował je od jutra gdzie zdecydowanie ptaki w locie będą czymś na co się nastawiam przez najbliższy tydzień. AF działa świetnie przy słabym oświetleniu jak również przy wykorzystaniu jasnych szkieł f/1.2. Joystick daje możliwość szybkiego wyboru pola AF lub zresetowania go do położenia wyjściowego po naciśnięciu Joysticka. (Oczywiście nie będzie zaskoczeniem jeśli napiszę że te funkcje również można konfigurować pod siebie)
Kolejną świetną rzeczą jest przypisanie orientacji AF i danego pola z którego korzystamy w zależności od orientacji aparatu. Jeśli w orientacji poziomej pole z którego korzystamy znajduje się w prawym górnym rogu to normalnie po ustawieniu aparatu w pionie pole trafia do lewego górnego rogu (a tego nie chcemy) Po włączeniu funkcji Orientation Linked możemy zdefiniować gdzie i jakie pole AF będzie znajdowało się przy chwycie pionowym a gdzie i jakie przy chwycie poziomym. Jak wspomniałem szybkie przestawienie pól AF za pomocą Joysticka działa błyskawicznie a powrót do centralnego pola AF (choć tu też możemy ustawić po swojemu) następuje po wciśnięciu Joysticka
Nie da się ukryć że autofocus w tym aparacie to jego największa zaleta. Jest diabelsko szybki bardzo dokładny, świetnie śledzi poruszające obiekty i jeśli “zaprzyjaźnimy” się z tym aparatem trzeba naprawdę bardzo się postarać aby wykonać nieostre zdjęcia fotografując dynamiczne sceny.
STABILIZACJA OBRAZU IBIS
Podobnie jak w przypadku poprzednich modeli stabilizacja działa obłędnie. Producent podaje 7,5 EV w zależności od obiektywu. To co mogę spokojnie napisać, że zwłaszcza stosując obiektywy ze stabilizacją takie jak mZD 12-100 czy mZD 300 możemy zdziałać cuda. Zainteresowanych odsyłam do obejrzenia efektów działania stabilizacji z obiektywu 12-100 wraz z E-M1II. Ostre zdjęcie z ręki przy 1/3 sekundy wykonane obiektywem o ekwiwalencie dla małego obrazka 200mm mnie już nie zaskakuje. W przypadku E-M1x jest jeszcze lepiej i myślę, że względem poprzednika jest jakieś 1-1,5 EV lepiej .
Stabilizacja jest często niedocenia na ale zamiast trzymać się za wszelką cenę czasu 1/200 sekundy możemy takim obiektywem wykonać ostre zdjęcie na czasie 1, 1/2, 1/3 sekundy w zależności od wprawy, doświadczenia, stabilnej ręki czy szczęścia. Oczywiście jak to w przypadku stabilizacji to też nie recepta na wszystko – jeśli mam w kadrze frunącego przez las piździorka albo biegnącą łanię to na 1/2 sekundy ruch będzie rozmazany.
Stabilizacja pomaga jednak baaardzo. Czy to w przypadku panoramowania czy pozwala na wykonanie zdjęcia nieruchomego obiektu na dużo dłuższym czasie w zamian jednak na dużo niższej czułości. Jak duża jest to różnica przy nieporuszających się obiektach?
Olbrzymia ! Zamiast zrobić zdjęcie na ISO 12800 czy ISO 25600 możemyu je wykonać na czułości ISO200
Po lewej stronie czas a po prawej czułość z jakiej korzystamy przy danej przysłonie
CZAS EKSPOZYCJI | CZUŁOŚĆ ISO |
---|---|
1/4 s | ISO 200 |
1/8 s | ISO 400 |
1/16 s | ISO 800 |
1/32 s | ISO 1600 |
1/64 s | ISO 3200 |
1/128 s | ISO 6400 |
1/256 s | ISO 12800 |
Stabilizacja w tym aparacie zwłaszcza ze szkłem ze stabilizacją po prostu powala i zachwyca.
FILTRY ND
Kolejna nowość w korpusie to wbudowane filtry ND. Nie są to jednak fizyczne kawałki szkła umieszczane przed matrycą ale sposób działania jest zbliżony.
Mamy do wyboru:
ND2(1EV)
ND4(2EV)
ND8(3EV)
ND16(4EV)
ND32(5EV)
Mamy też możliwość włączenia symulacji na żywo więc poniekąd łatwiej jest nam przewidzieć jak będzie wyglądał finalny obraz albo na podstawie obrazu w wizjerze możemy trafnie dobrać gęstość zastosowanego filtra. Zastosowanie jest oczywiste. W słoneczny dzień możemy wykorzystać potencjał jasnego obiektywu i wykonać zdjęcie z płytką głębią ostrości jeśli sobie tego życzymy. Mamy możliwość wykonania zdjęć na długich czasach gdy nie mamy pod ręką filtra szarego. Ustawienie ND32 wraz z wybraną niską czułością ISO 64 pozwoli nam na zabawy z rozmytą wodą, rozmytym ruchem czy to ludzi czy świateł. Z mojego punktu widzenia idealnie byłoby gdyby można było w ten sposób zastosować filtry ND1000 czy ND500 albo gdyby w aparacie były wbudowane filtry szare połówkowe. W każdym razie jest to rzecz przydatna choć jeśli chcemy zastosować bardzo długie czasy ekspozycji bądź prawidłowo naświetlić zdjęcie krajobrazowe nieustająco w mojej torbie pozostają szare połówki NISI i filtry ND1000. Rozwiązanie jest o tyle dobre, że nie mamy potrzeby żonglowania filtrami a przy obiektywach z wypukłą soczewką takimi jak 7-14 czy 8mm. Mamy też możliwość włączenia podglądu w wizjerze jak będzie wyglądało mniej więcej zdjęcie wykonane z filtrem.
POŁĄCZENIE z aplikacjami
Wraz z nowym aparatem pojawiły się aktualizacje do oprogramowania za pomocą, której możemy go obsługiwać. Zarówno aplikacja na komputer jak i na telefon. Aplikacja na smartfony z najistotniejszych zmian ma taką, że pozwala na pobieranie rawów. Aplikacja na komputer została już dużo mocniej rozbudowana i daje nam również możliwość bezprzewodowego tetheringu. Aparat i komputer zalogowane do tej samej sieci zaczynają ze sobą współpracować i zdjęcie wykonane aparatem przesyłane jest do komputera. To my wybieramy czy tylko czy również ma zostać zapisane na karcie pamięci.
ZASILANIE
Tu też nastąpiła poważna zmiana. W Battery Packu znajduje się koszyczek na dwie baterie BLH-1 czyli te, które znamy z E-M1 i E-M1 II Mamy zatem w gripie dwie baterie po 1720 mAh. Dostęp do baterii jest łatwy i nie ma problemu aby je wymienić nawet gdy w aparacie mamy dokręconą szybkozłączkę lub gdy aparat jest na statywie. Aparat ma również gniazdo zewnętrznego zasilania na 9V oraz posiada możliwość ładowania przez port USB C.
Zgodnie ze specyfikacją producenta aparat wykonuje około 2,580 zdjęć gdy mamy zoptymalizowane zużycie energii czyli na przykład włączony Sleep Mode. To też bardzo przyzwoity wynik choć generalnie w żadnym z poprzednich modeli jakoś mi nie doskwierały kwestie zasilania.
GPS
Z rzeczy dodatkowych które konsumują prąd mamy w aparacie GPS, temperaturę, barometr i kompas. Zdjęcia możemy automatycznie opisać pozycją, wysokością temperaturą czy ciśnieniem. Kompas daje wreszcie to co wielokrotnie by mi się przydało wykonując zdjęcia w górach. Fotografując z danego szczytu inny szczyt po powrocie do domu nigdy nie byłem w stanie szybko określić co sfotografowałem. kompas daje możliwość ustalenia w jakim kierunku mamy skierowany obiektyw. W ten sposób wiem czy stojąc na szczycie fotografowałem krajobraz na południe ode mnie czy na zachód. Przydatne i od razu zapisane w pliku. Do tego rozwiązań podchodzę też jednak trochę sceptycznie, to wszystko niestety potrzebuje energii i zżera prąd. Możemy to oczywiście w dowolnym momencie wyłączyć.
Dodatkowo aparat może rejestrować podczas naszej wędrówki cały czas ścieżkę GPS a plik z tą ścieżką mamy zapisany w osobnym pliku. Możemy potem przeanalizować nasz ślad włącznie z profilem wysokości, pobrać go na telefon za pomocą aplikacji OlTrack i wyświetlić na mapie. O ile z geotagowania zdjęć korzystam to zapis ścieżki nieustająco wolę wykonywać w osobnym urządzeniu.
ŁADOWANIE PD
Tu warto się zatrzymać i chwilkę napisać o tym rozwiązaniu. Gniazdo w aparacie jest zgodne ze standardem USB Power Delivery zatem to nie tylko port pozwalający na transmisję danych ale również port dzięki któremu możemy szybko naładować nasz sprzęt. O ile przez standardowe gniazdo USB można przesyłać do 15W to wszędzie tam gdzie potrzeba więcej mocy, można skorzystać z Power Delivery, wprowadzającego konfigurowalne napięcie i natężenie ładowania. E-M1X wspiera USB PD (Power Delivery) a maksymalna moc to 100W a więc prawie siedem razy więcej.
Po połączeniu ze sobą urządzenia i ładowarki obsługujących rozszerzenie Power Delivery, najpierw ustalają one między sobą jaki prąd może między nimi płynąć i dopiero potem rozpoczyna się ładowanie z maksymalną dostępną szybkością. W teorii jest i powinno być to bezpieczne rozwiązanie. w praktyce korzystając z ładowarki Power Delivery mamy możliwość pełnego naładowania dwóch baterii znajdujących się w aparacie w niecałe dwie godziny. I to jest kolejna znakomita wiadomość bo nawet korzystając z ładowarki samochodowej podczas przejazdu czy nawet postoju na odpalonym silniku ( wiem wiem to wykroczenie) jesteśmy w stanie naładować na raz dwie baterie w rewelacyjnie krótkim czasie. Mało tego możemy wykorzystać nasz aparat aby szybko naładować zapasowe baterie. Jak przekłada się to na żywotność ogniw ciężko mi na tym etapie stwierdzić ale po miesiącu użytkowania nie widzę ani aby znacząco spadła ich pojemność ani aby w jakiś sposób się zdeformowały. Wygląda więc na to, że do pracy w terenie to idealne rozwiązanie.
Możemy również zasilać aparat z zewnętrznego powerbanka.
JAKOŚĆ VIDEO
Nie mam pojęcia. Nie wiem nie powiem nie znam się i na tą chwilę jeśli ktoś szuka jakiejś informacji na ten temat to nie mam wiedzy.
JAKOŚĆ ZDJĘĆ
Czekam. Nic nie mówię nic nie piszę bo jeśli informacja ma być wiarygodna powinna być poparta sensownym porównaniem. Póki co nie jestem w stanie przyzwoicie wywołać RAWa z E-M1x w taki sam sposób jak RAWa z E-M1 II. Czekam więc cierpliwie. Jeśli chodzi o same JPG jest jeszcze lepiej niż w przypadku EM1II. Nie ma jakiejś strasznej przepaści ale przy wyższych czułościach czum jest ładniejszy drobniejszy mniej nerwowy i bardziej monochromatyczny niż u poprzedników. Dzień po premierze wraz z www.wyprawyfoto.com.pl wyjeżdżam znów z grupą fotografować pelikany i będzie to również moment, w którym w rzeczywistym boju potestuję możliwości nowego aparatu w fotografii przyrodniczej. Wiem jak ptaki się poruszają znam miejsca gdzie mam duże szanse fotografowania nalatujących w moim kierunku pelikanów i sprawdzenia C-AF w najmniej sprzyjających warunkach. Jestem bardzo dobrej myśli ponieważ same rajdy pokazały, że aparat ma olbrzymie możliwości jeśli chodzi o skuteczność autofocusa.
WNIOSKI
Końcowe wnioski napiszę po drugiej części testu tego aparatu. W pierwszej chciałem skoncentrować się na najważniejszych cechach samego sprzętu. Na zaletach, wadach, różnicach czy podobieństwach do poprzedniego flagowca. W drugiej planuję sprawdzić działanie autofocusa tym razem nie na rajdowych samochodach ale na zwierzętach i pomęczyć go podczas prawdziwego fotografowania. Aparat na pewno zmienił możliwości systemu dotyczące szybkości zdjęć, Jest szatańsko szybki szatańsko skuteczny choć odbyło się to kosztem gabarytów. Pojawił się hires z ręki, jest fenomenalna stabilizacja i zostały wszystkie funkcje za, które uwielbiam E-M1 II. Z mojego punktu widzenia postrzegam ten aparat jako potężne narzędzie dla tych, którzy potrzebują jeszcze szybszych skutecznych ujęć. Jest pancerny, dobrze uszczelniony rewelacyjny pod kątem ergonomii, doskonale leży w dłoni, doskonale obsługuje się go w rękawiczkach. Każdy kto potrzebuje fotografować bardzo dynamiczne sceny skorzystałby na pewno posiadając taki aparat. Z drugiej strony nie jest to raczej narzędzie dla ludzi, którzy starają się ograniczać masę aparatu i sięgają po bezlusterkowce aby mieć w plecaku kilka kilogramów mniej. Owszem obiektywy są relatywnie małe w stosunku do swego kąta widzenia ale aparat jest największy w systemie Micro 4/3. To raczej też nie tak, że idea systemu się załamała tylko po prostu system na tyle się dywersyfikuje, że Ci co chcą dużej puszki z gripem w systemie u4/3 dostali właśnie aparat zaś Ci co szukają maleństwa do kieszeni w koszuli mają dla siebie E-M10 III