Zarządzanie energią w fotografii

Żyjemy w czasach w których ciężko jest wyobrazić sobie funkcjonowanie czegokolwiek bez prądu. Jesteśmy uzależnieni od elektryczności. Codziennie wysyłamy maile, korzystamy z komunikatorów, telefonów, nawigacji itp itd. Laptop, smartphon, tablet – wszystko to będące w jakimś stopniu częścią naszego życia nie jest w stanie funkcjonować bez prądu.

Ciężko wyobrazić sobie fotografowanie za pomocą cyfrowych aparatów bez możliwości ładowania baterii zaś miejsc w których chcieli byśmy fotografować a w których nie gdzie podpiąć ładowarki jest na Świecie bez liku. Co więc zrobić aby komfortowo fotografować w takich miejscach ? Jak przygotować się na daleki wyjazd w odległe zakątki świata ?

Przede wszystkim potrzebujemy dość pokaźnego zapasu baterii. Jeden akumulator do naszego aparatu to stanowczo za mało. Jeśli będziemy używać tylko jednej baterii gdy ta sie rozładuje włożymy ją do ładowarki a my nie będziemy już mieli czym zasilać aparatu. Jeśli mamy dwie baterie – co stanowi absolutne minimum – podczas gdy ładujemy jedną z drugiej możemy korzysta. Jako, że rzadko kiedy jednak w terenie jesteśmy w stanie podpiąć baterie od razu do ładowania rozsądnym będzie zabranie kilku a czasem nawet kilkunastu baterii. Może się podczas naszej podróży zdarzyć tak, że  nie tylko przez cały dzień ale i przez kilka dni nie będziemy mieli dostępu do elektryczności i będziemy zmuszeni korzystać z energii zmagazynowanej w akumulatorkach aparatu. Jeśli wiec na wyjazd zabierzemy  4, 5 czy 9 akumulatorów będziemy w stanie przez kilka dni fotografować bez potrzeby doładowywania baterii. To jaki zapas ogniw będzie nam potrzebny zależy od wielu czynników choćby  sposobu fotografowania czy temperatury. Gdy po całym dniu czy kilku dniach spędzonych w terenie dotrzemy do miejsca w którym będziemy mieli wreszcie prąd – pierwsze co powinno być naszym odruchem to podpięcie akumulatorów do ładowania. Co więcej zdecydowanie szybciej naładujemy te baterie jeśli zabierzemy ze sobą kilka ładowarek.  Często zdarza się również, że gniazdko jest dobrem deficytowym. Jedno w pokoju, lub jedno w całej lodży. Wówczas niezastąpionym elementem naszego wyposażenia będzie rozgałęziacz. Oczywiście przed wyjazdem należy sprawdzić jakie w odwiedzanym kraju są gniazdka i zaopatrzeć się w  stosowny adapter. Często się zdarza, że w tanich pokojach hotelowych całkowicie brakuje gniazdek. Musimy być na to przygotowani i mieć ze sobą tzw złodziejkę. Oprawkę żarówki do której można podpiąć dwie wtyczki. Kosztuje grosze a oddaje nieocenione usługi. Tu też warto pamiętać, że nie w każdym kraju oprawki żarówek są takie jak w Polsce. Przykładem może być Nepal, gdzie żarówki zamiast gwintu wyposażone są w bagnet.

No dobrze, ale co gdy cały nasz wyjazd będzie z dala od cywilizacji ? Co gdy nie śpimy w budynkach tylko fotografujemy w miejscu oddalonym od jakiegokolwiek kontaktu a nocujemy w namiocie ?

Jeszcze do niedawna jedynym sprzętem który mógł sie sprawdzić w takich warunkach był aparat analogowy. Aparat albo całkowicie mechaniczny, albo taki, który wyposażony był w jeden czas otwarcia migawki, który umożliwiał fotografowanie bez baterii . Brak zasilania uniemożliwiał skorzystanie z autofocusa czy pomiaru światła, ale nie przekreślał możliwości wykonania zdjęcia. Oczywiście pomiar światła nie działał a ostrość należało ustawić ręcznie, jednak wyczerpanie baterii pozwalało na wykonywanie zdjęć.

W fotografii cyfrowej takiej możliwości juz nie ma. Bez prądu nie zarejestrujemy obrazu. Czy to znaczy ze podczas kilkudniowej wycieczki rowerowej, wyprawy w wysokie góry, w interior jakiegoś kraju, albo na wycieczkę kajakową nie ma możliwości korzystania z aparatu ? Czy jeśli nasz wyjazd będzie trwał długo i będziemy pracować z dala od cywilizacji  po kilku dniach możemy zapomnieć o fotografowaniu ? Jak się okazuje zarządzanie energią w fotografii zwłaszcza podczas wyjazdu może być rzeczą skomplikowaną

MATA SOLARNA

 

© Marcin Dobas – mata solarna zapewnia zasilanie w wielu miejscach gdzie nie mamy prądu.

Na szczęście nie. Od pewnego czasu rozwiązania popularne na przykład w armii na stałe wchodzą do życia codziennego. Jednym z takich rozwiązań jest mata solarna. Ładowarka słoneczna. Mała lekka elastyczna i pozwalająca naładować nasz sprzęt w terenie o ile oczywiście będzie świecić słońce Mata solarna z której korzystam to mata GreenBlue GB-F051. Mata o mocy 8W. W ofercie firmy jest jeszcze wersja mocniejsza 15W. Urządzenie stosunkowo lekkie ( 288 gram zgodnie z informacją podaną przez producenta i wymiary po rozłożeniu 70×34 cm) w postaci zwijanej grubej folii w której zatopione są ogniwa słoneczne. Z maty wychodzą dwa kabelki dające napięcie z przedziału 12-24 V czyli dokładnie to co oferuje gniazdo zapalniczki. Napięcie znamionowe to 15 V. Przewagą maty nad zwykłym ogniwem słonecznym jest to, że jest ona elastyczna i nie ma jak się potłuc. Można ją zapewne zniszczyć przez nieodpowiednie traktowanie ale samo ogniwo zatopione jest w cienkim kawałku folii a nie naklejone na kawałek szkła.

© Marcin Dobas – Mata solarna w terenie

Napięcie 12 V to gniazdko w samochodzie osobowym 24 V to gniazdko w samochodzie ciężarowym. Większość urządzeń dedykowana dla samochodów działa właśnie w tym zakresie napięci, tak aby mozna było je podłączyć zarówno w samochodzie osobowym, autokarze jak i ciężarowym.  GPSy, ładowarki do telefonów i to co dla nas najważniejsze czyli ładowarki samochodowe do akumulatorów fotograficznych. Jeśli więc zaopatrzymy się w ładowarkę samochodową i matę solarną. Wszędzie tam, gdzie jesteśmy “odcięci od świata” a świeci słońce będziemy w stanie ładować baterie. W samochodzie i wraz z matą solarną używam chińskich ładowarek samochodowych kosztujących kilka dolarów. Ich plusem jest uniwersalność oraz fakt, że można je podłączyć do gniazdka 230V , lub kabelkiem do gniazda zapalniczki.

W zestawie z matą solarną jest też mały zasilacz zamieniający prąd o napięciu 15V na prąd o napięciu 5V / 0-3A. Zasilacz zakończony jest wyjściem USB co daje nam możliwość podpięcia do niego urządzeń zasilanych w ten sposób. Telefon, smartphone, część GPSów – a nawet jakaś część baterii do aparatów. Mamy więc bardzo  uniwersalne narzędzie pozwalające na zasilanie z gniazda zapalniczki i z portu USB.

© Marcin Dobas – Mata solarna w terenie

Aby zminimalizować ilość kabelków wykonałem przejściówkę z okrągłej wtyczki wychodzącej bezpośrednio z maty solarnej na gniazdo zapalniczki. Jeśli dobrze pamiętam w zestawie była męska wtyczka do gniazda zapalniczki umożliwiająca doładowywanie akumulatora. Jako, że nas głównie  interesuje żeńskie gniazdo, oraz jako, że straszliwie wszelkiego rodzaju kablami kabelkami  gardzę bojąc się, że czegoś zapomnę, że coś zgubię – to wolę ich mieć ze sobą jak najmniej. Stąd pomysł na udoskonalenie rozwiązania producenta.

Mata solarna sprawdziła mi się w Skandynawii i przyznam, że wielokrotnie z niej korzystałem. W naszych szerokościach geograficznych przy zachmurzeniu 7/8 latem potrafiłem naładować baterię do OM-D w 30-45 minut. Przy większym zachmurzeniu czas ładowania się wydłuży jednak najlepsze w takiej macie solarnej jest to, że wystarczy kawałek miejsca aby ją rozłożyć i ładowarka samochodowa.

Czas pełnego naładowania ogniwa przy słonecznym dniu w naszych szerokościach geograficznych mieści się między 2-3 h

Fajnym pomysłem są okrągłe oczka w narożach maty, pozwalające przytroczyć ją do namiotu , pulek, plecaka czy kajaka.  Producent zapewnia klasę ochrony IP65 co oznacza całkowitą ochronę przed wnikaniem pyłu, oraz ochronę przed strumieniem wody z dowolnego kierunku. Pamiętajmy, jednak, że o ile mata jest wodoodporna nie powiemy już tego o ładowarce samochodowej. W zestawie znajduje się kilka urządzeń. Część z nich będzie dla nas jako fotografów mało użyteczna i pewnie warto zostawić je w domu. Część może się okazać bardzo dobrym rozwiązaniem. Do rzeczy moim zdaniem mało użytecznych należy żaróweczka zasilana z USB. Fajna rzecz gdy jedziemy samochodem pod namiot – w terenie bardziej wymagającym nie widzę sensu noszenia czegoś takiego. I tak mamy ze sobą czołówkę i to ona zapewnia nam światło w nocy. Z kolei rzeczą rewelacyjną jest POWER BANK – dostarczany wraz z matą solarną. To mały czarny prostopadłościan z jednym guziczkiem i trzema gniazdami USB Jedno opisane jako INPUT, dwa pozostałe to OUTPUT 2.1 A oraz 1A. prostopadłościan wyposażony jest też w diodki pokazujące stopień naładowania. To nic innego jak akumulator w zgrabnej obudowie. możemy go ładować bezpośrednio z maty solarnej, albo ładowarką do telefonu z sieci elektrycznej. Pozwala nam wiec na zmagazynowanie energii “na później”. O ile w sprzęcie fotograficznym nie mam nic zasilanego z gniazda USB, rzecz okazała się rewelacyjna do ładowania smartphone’a czy GPSa podczas mojej ostatniej podróży do Nepalu ( Podobnie z resztą jak złodziejka – choć pewnie nie wypada o tym wspominać 😉 ) Problem w Nepalu polega na tym, że nie wszędzie jest prąd. Mamy co jakiś czas oczywiście dostęp do elektryczności, ale często się zdarza, że przerwa w dostawie energii trwa właśnie wtedy kiedy moglibyśmy naładować nasz sprzęt. Power Bank GreenBlue sprawdzi się tu bardzo dobrze Całe urządzono waży 160g pojemność podawana przez producenta to 6000 mAh Napięcie wyjściowe to 5V o natężeniu maksymalnym 2.1Aw przypadku jednego gniazda i 1A w przypadku gniazda drugiego.

© Marcin Dobas – Mozna wykorzystać zmagazynowaną energię do ładowania przez USB

AKUMULATOR

 

Pisząc o power banku nie sposób nie wspomnieć o akumulatorach. Jest to rozwiązanie analogiczne do opisanego przed chwilą, różniące się jednak pojemnością a przede wszystkim wagą. Rozwiązaniem, które cały czas stosuję na niektórych wyjazdach jest rozwiązanie dość chałupnicze ale skuteczne. Rozwiązanie polegające na zabieraniu na niektóre wyjazdy żelowego akumulatora 12 V. Podstawowym minusem jest waga takich akumulatorów. Pierwszy z posiadanych przeze mnie 12 V 4 Ah waży 1400 g, drugi 12 V 7.2Ah waży 2400g. Z jednej strony dużo bo to ciężkie kloce. Z drugiej jeśli jedziemy gdzieś gdzie nie będzie prądu i możliwości ładowania takie rozwiązanie to jedyny sposób jaki mi się nasuwa aby coś zasilać. Owszem dźwiganie ze sobą cegły ważącej półtora kilograma jest uciążliwe. Z drugiej strony biorąc pod uwagę wielkość sprzętu jakim obecnie fotografuję mój dotychczasowy statyw ważył 2600g a po przesiadce na bezlusterkowce używam statywu o wadze 800g. Jak by nie patrzeć wygospodarowałem trochę miejsca, żeby zabrać ze sobą akumulator ważący prawie 3Kg…
Pewnego rodzaju alternatywą są ogniwa LiPo czyli Litowo polimerowe. Mają jednak pewną wadę. Potrafią się zapalić lub wybuchnąć. Troszkę więcej o LiPo można poczytać tutaj

© Marcin Dobas – akumulatory żelowe

Do akumulatora żelowego zapinam gniazdo zapalniczki z dwoma przylutowanymi kabelkami i w terenie jestem w stanie naładować wszystko co można zasilić w samochodzie. Co więcej podobnie jak w przypadku maty solarnej można zredukować napięcie do 5V czyli tego jakie znamy z zasilaczy USB czy naszej podręcznej przenośnej elektroniki

AKUMULATORY Li-PO

 

Warto w tym miejscu wspomnieć o akumulatorach LiPo nie mam z nimi niestety jeszcze zbyt dużego doświadczenia. ze względu na swą małą wagę ogniwa takie zdobyły wielką popularność w modelarstwie. Są dużo lżejsze niż akumulatory żelowe. Przykładowo ogniwo o napięciu 14 V i pojemności 7.2 Ah waży poniżej kilograma. Analogiczny akumulator żelowy to już prawie 2,5 kg. Problemem tych ogniw jest niestety ich mała odporność na uszkodzenia czy wrażliwość na przeładowanie. Jest też problem związany z przewożeniem takich ogniw w samolocie. Zgodnie z regulacjami większości linii lotniczych wolno je przewozić w bagażu podręcznym a nie wolno w rejestrowanym. Jak widać z powyższych przykładów przy odpowiednim przygotowaniu jesteśmy sobie w stanie poradzić gdy będziemy fotografować w miejscach z utrudnionym dostępem do prądu. Kolejny temat, który wymaga poruszenia to konfiguracja aparatu  i sposób w jakim powinniśmy go używać, gdy wiemy że prąd należy oszczędzać. O tym przy najbliższej okazji.

Doczytałeś tutaj ? Zapraszam też na fanpage