LowePro DryZone

Toreb, worków woreczków, plecaków, plecaczków saszetek i innych szmacianych pojemniczków na aparat mam w domu sporo. 

Najbardziej jestem wierny dwóm markom.

Lowepro – używam w terenie od lasów równikowych po lodowce Arktyki korzystając z wielu modeli choć zawsze podkreślam, że moim zdecydowanym faworytem, którego nie chcę zamieniać na nic innego jest Flipside ( niestety już nie produkowany)

Druga Marka to PeakDesign – dla mnie to rozwiązanie na miasto. Torba na spotkania biznesowe, gdzie sobie obok laptopa włożę dwa obiektywy i aparat, torba na łażenie po mieście – szara sprytna niepozorna przyzwoicie wykonana choć zdecydowanie miejska i ustępująca miejsca jeśli mówimy o tyraniu w terenie wysłużonej LowePro. O Torbach Peak Design w wolnej chwili coś napiszę a dziś drugi zdecydowany faworyt (obok flipside) jeśli chodzi o trudne warunki pracy. W zasadzie nawet nie faworyt ale faworyci bo mowa o dwóch różnych torbach z tej samej linii i w zasadzie produkt, któremu nikt chyba nie dorówna czyli “worki”  wykonane z myślą o fotografach pracujących w naprawdę mokrym terenie.

Sięgam po produkty z tej serii podczas wyjazdów gdzie działam na, w , lub bardzo blisko wody. Zabieram ze sobą na Zodiaka, zabieram na , używam podczas raftingu. Zabrałem w tym roku również na Kamczatkę, gdzie oprócz pływania katamaranem, kajakiem i nurkowania spędziłem sporo czasu fotografując niedźwiedzie na brzegu, wyspach i łachach Jeziora Kurylskiego.

Zanim w moim sprzęcie foto pojawiły się torby DryZone zabezpieczenie sprzętu przed dużą ilością wody przypominało trochę rozwiązania partyzanckie. Korzystałem ze starych sprawdzonych metod czyli foliowych worków. Najlepiej kilku i najlepiej z grubej folii. Zatem worki na śmieci wiązane dookoła torby czy plecaka a sprzęt pakowany w mniejsze worki strunowe. Z resztą cały czas korzystam z tego sposobu zabezpieczając komputer w plecaku FlipSide. Rozwiązanie owszem zapewniało szczelność, jednak dostęp do sprzętu był trudny, lub wręcz niemożliwy. Podczas dalszej eskapady pontonem po wzburzonym morzu takie rozwiązanie się sprawdzało. Korzystałem z worków kajakowych, skrzyń Peli – ale za każdym razem gdy chciałem dostać się do aparatu wymagało to nie lada ekwilibrystyki. Brakowało mi czegoś co zabezpieczy sprzęt wystarczająco dobrze od wody a jednocześnie pozwoli na szybki dostęp i zabezpieczenie od uderzeń. Bliski ideału zdawał się zestaw składający się z worka kajakowego i małej torby foto w jej wnętrzu. Zazwyczaj była to LowePro NOVA. W końcu okazało się, że ktoś pomyślał o tego typu rozwiązaniu i pojawiła się seria DryZone.

Lowepro DryZone BP 40L

Wodoodporny plecaczek. Ślicznie żółty ( o ile czysty bo jak utytłany to już nie tak ślicznie) składający się z dwóch części. Zewnętrznej gumowanej powłoki Na plecaku znajdziemy wzmocnienia, mocowanie szelek – z szarego materiału nie chłonącego wody i z niezbyt szerokim pasem biodrowym, który mimo iż nie należy do najwygodniejszych doskonale spełnia swoją rolę. Szare wzmocnienia umożliwiające przytroczenie jakiś drobiazgów i dwie klamerki. Aby zamknąć plecak należy zrolować jego górną część i przypiąć klamerkami do korpusu plecaka.

Plecak do noszenia sprzętu na dłuższą metę nie będzie za bardzo wygodny natomiast jego niezaprzeczalnym atrybutem jest wodoodporność i to w stopniu w jakim mało która torba czy plecak może zaoferować.
We wnętrzu znajduje się zamykany wkład i wyposażony w system przegródek, które dowolnie możemy układać przestawiając je we wnętrzu wkładu. przegródki mocowane są na rzep, wkład zamykany na suwak a całość ma mocne uszy z taśmy pozwalające na wyciągnięcie wkładu z plecaka.

W środku mieści się sporo. Zapakowałem tam E-M1 Mark II z mZD 7-14, w kolejną przegródkę włożyłem sobie E-M5 Mark II z mZD 12-40, w kolejną mZD 40-150, DOrzuciłem do tego lampę Genesis Reporter 200 i zostało mi przestrzeni a przestrzeni. Mogę tam sobie włożyć bidon i kanapki albo całkiem opasłą książkę telefoniczną lub – jeśli już musimy się trzymać fotografii to mZD45, mZD25, mZD60 spokojnie włożymy jeszcze z luzem.  Miejsca więc  w przypadku bezlustrekowców jest aż nadto ale w przypadku Lustrzanki FF też można tam upchnąć co potrzeba. Może już nie dwa korpusy, lampę  i jakieś 7 obiektywów, ale korpus i dwa szkła spokojnie a może nawet i ciut więcej.

Po włożeniu wkładu do torby od biedy nad samym wkładem możemy wrzucić jakiś ciuch. Puchową kurteczkę, czapkę czy co tam jeszcze sobie zażyczymy i będzie małe i ściśliwe.

Oprócz sprzętu foto w plecaku znajdzie się też miejsce na jakieś drobiazgi, które możemy wrzucić tam luzem. Bardzo lubię korzystać z serii DryZone podczas kajakowania. Przed kokpitem mam przymocowany plecak lub torbę. W niej trzymam dwa korpusy. Pierwszy z obiektywem szerokokątnym, drugi z długoogniskowym. Taki zestaw sprawdza sę doskonale gdy fotografujemy ujęcia krajobrazowe – na przykład innych kajakarzy na tle góry lodowej a za chwilę chcemy zrobić zdjęcie wieloryba wystawiającego płetwę ogonową ponad wodę. Dwa korpusy eliminują potrzebę wymiany obiektywów w dość niesprzyjających warunkach. Jednak na czas transportu, pokonywania większych odległości czy przepływania przez sfalowane wody sprzęt wkładam właśnie do plecaka/torby, szybko roluję i mam zabezpieczony cały zestaw nawet na wypadek wywrotki. Warto wspomnieć, że zamknięta torba najlepiej z jakimś zapasem powietrza w środku ma dodatnią pływalność i nawet gdyby wpadła do wody to nie powinna zatonąć. Co więcej jej kolor pozwoli nam na szybkie namierzenie zguby.

Mimo, że sprzęt jest zachlapany a czasem ocieka wodą to uszczelnienia w aparacie w takich warunkach są kluczowe. Problemem jest czyszczenie przedniej soczewki w obiektywie. Kieszonka w kamizelce, mimo, że pomieści sporo chusteczek dość szybko przemoknie. Część ściereczek trzymam właśnie w torbie, część w kamizelce i kilka pod czapką. To najbardziej suche miejsce chyba więc tam mam żelazny zapas na wypadek, gdybym wszystko już miał mokre. Na czas silniejszego wiosłowania cały sprzęt wkładam z powrotem do wora  zabezpieczam i płynę.

Brudna trochę, wiem 🙂

Seria DryZone oferuje lekką torbę i lekki plecak, produkty są wodoszczelne, proste, spełniają normę IPX-6 i zapewniają ochronę naszego sprzętu w trudnych warunkach. Rolowane zamknięcie i szeroki otwór z kolei gwarantuje szybki i wygodny dostęp do sprzętu a jak trzeba worek zamknąć to jest to pewne i (wracając do poprzedniej cechy ) wodoszczelne. Środek jest wyjmowalny, więc do wora można włożyć coś innego niż sprzęt foto a nasz plecak / torba zamieni się w wór przypominający te, które zabierają ze sobą kajakarze. Parę razy zdarzyło mi się w takim LowePro wozić mokrą neoprenową piankę (pamiętajcie żeby nie zostawić jej zbyt długo we wnętrzu plecaka 😉

Zatem jeśli działacie w trudnych i mokrych warunkach myślę, że to dobre rozwiązanie choć jak wspomniałem wcześniej posiada kilka wad – choćby niezbyt wygodny transport. Drugim produktem z tej serii, którego używam jest torba Lowepro DryZone DF 20L. O połowę mniejsza, już bez systemu nośnego i posiadająca jedną zewnętrzną malutką kieszonkę -co najważniejsze z dziurką aby miała jak się z niej wylewać woda 😉


Wiem – mniej ubrudzona ale za to zdeptałem sobie kiedyś jedną z klamerek więc się połamała 🙂

Aaaaaaaaa! Zapomniałem. Zarówno logo jak i nazwa oraz w większym plecaku dwa elementy są odblaskami co też jest fajne 🙂 Na koniec kilka ujęć z żarówiasto żółtym worem 🙂